20 sierpnia 2014 roku – kolejny rajd rowerowy. Na starcie 9 osób. Naszym celem jest dziś Pępowo związane z postacią św. Jadwigi.
Ruszamy w kierunku wsi Grabonóg. Tam właśnie naprzeciw szkoły znajduje się od niedawna pobudowana przystań bł. Edmunda Bojanowskiego. To letnia wiata ze stołami i ławami, gdzie można na chwilę spocząć. Przed wiatą Edmund Bojanowski, rzeźba Andrzeja Hodowanego, obok dwie wygodne, stylowe ławeczki. Robimy fotkę i po chwili ruszamy dalej. Pogoda nam sprzyja, choć tylko częściowo. Nie pada. Robi się coraz cieplej, choć wieje mocny wiatr. Nie sprzyja to pedałowaniu. Mimo to, po pokonaniu dalszych 15 km docieramy do Pępowa. Wita nas wieża kościoła pw. św. Jadwigi. Byłam umówiona z proboszczem na otwarcie kościoła, jednak… nikt na plebani nie reaguje na głos dzwonka. Szkoda. Musimy zadowolić się oglądaniem wnętrza kościoła „przez szybkę” i spacerem wokół świątyni. Dzielę się z uczestnikami wycieczki legendą o św. Jadwidze, która w tym miejscu przekraczając strumyk pozostawiła ślad stopy na kamieniu. Ten ślad z kolei był początkiem pielgrzymek i budowy osady. Strumyk, rzeka Dąbrocznia, płynie do dzisiaj. Druga legenda wyjaśnia czworokątne zakończenie wieży kościelnej. Kościół był jeszcze rozbudowywany o kaplicę i nawy boczne. Zostawiamy nasze rowery naprzeciw kościoła przymocowane do specjalnych stojaków i idziemy spacerkiem po Pępowie. Najpierw wstępujemy na cmentarz, by pobyć chwilę ze Stanisławem Sroką, znanym każdemu z nas, niesłychanie dobrym człowiekiem. Jesteśmy pod wrażeniem zmodernizowanego centrum wsi: miejsce zabaw dla dzieci wyłożone jest sztuczną trawą, wszędzie mnóstwo ławek, dużo trawy, ścieżki, fontanny świecące wieczorem, duże tablice z patronami ulic, Pępowo na starej fotografii, wiata do ochrony przed deszczem, dwa stoliki z szachownicą, siłownia zewnętrzna. W pobliskiej restauracji raczymy się kawą i świeżutkim, drożdżowym plackiem z truskawkami. Siadamy jeszcze na chwilę na ławkach tuż przy wielkim kamieniu z napisem: „ Pamięci rodzin Konarzewskich i Mycielskich, fundatorów świątyń i dzieł sztuki sakralnej na naszej ziemi”. Żegnamy się z Pępowem spoglądając na pomnik pary rumaków.
Drogą powrotną jedziemy przez Rębowo, Ludwinowo, Kościuszkowo, dalej Grabonóg i Gostyń. Cały czas pod silny wiatr. Na liczniku 42 km, chociaż z racji tego wiatru trasę powrotną z Pępowa trzeba by liczyć podwójnie. Za dwa tygodnie kolejne spotkanie.
Tekst i zdjęcia Aleksandra Biderman