Niezmiennie, druga i czwarta środa miesiąca, to dni zarezerwowane na długie spacery. Chętni znajdują sposoby i czas, by w nich uczestniczyć. W środę, 10 maja 2017 roku, na zbiórkę przyszło czternaście osób. Po raz pierwszy wybrały się z nami trzy nowe koleżanki, Irena, Ewa i Elżbieta chcące aktywnie spędzać czas.
Chociaż maj zachwyca świeżością i wielobarwnością, warto ją zauważać i się nią zachwycać. Dzisiejsza chłodna pogoda ponaglała nas do szybszego kroku. Przewodnicy wytypowali następującą trasę, od biura Zarządu do ulicy E. Bojanowskiego, dalej Fabryczną, Lipową i do Muzeum. Celem tej wizyty było obejrzenie eksponatów na wystawie pt. „Pasje gostyńskich kolekcjonerów”. Będzie ona czynna aż do Nocy Muzeów. Motywem przewodnim tej majowej nocy będą pasjonaci i hobbyści. Eksponatami można się było zauroczyć, zachwycić, zadziwić.
Hobbystka Pani Teresa Nowak wystawiła kolekcję kafli. Były to kafle montowane w meblach, kafle scienne z Deltt ręcznie malowane, kafel kolumnowy przedstawiający rzeźbę Kariatydy z przełomu XIX i XX wieku. Ciekawie wyglądał kafel z motywem figuralnym w medalionie oraz kafle piecowe.
Pani Ewa Czub w swojej prezentacji o nazwie „Słodkie podróże”, wystawiła opakowania z cukrem do herbaty. Napisy na nich sugerowały, że reprezentują chyba cały świat. Eksponaty miały różne kształty, wzory, kolory.
Zobaczyliśmy kolekcję agatów, które udostępniła Pani Gerowska, a jej mąż, pochwalił się budzikami i zegarkami.
Ciekawostki historycznie prezentowała kolekcja Waldemara Bruzia. Były wyeksponowane odznaczenia – krzyże, medale. Archiwalne zdjęcia z Biskupizny. Bat weselny biskupianski z nóżką sarny i rzemieniami, kiedyś był to element stroju drużby. O tym kiedy się go używa i jak jest skonstruowany opowiedział nam Tadeusz, znawca Biskupizny.
Obejrzeliśmy też ceramikę artystyczną, zaparzacze do herbaty, solniczki i pieprzniczki, które prezentowała Pani Zofia Peda-Proffit z mężem. Ściany na sali wystaw dekorują plakaty Pana Leszka Jankowskiego zatytułowane „Muzyczne pasje i nie tylko”.
Podziękowaliśmy i wyruszyliśmy w dalszą trasę. Przeszliśmy rynek, do ulicy Energetyka, dalej pod górkę Wielkopolską, tam mijaliśmy plac, który wyglądał jak rozłożony kobierzec, utkany z żółtych mleczy. Uwieczniliśmy to na zdjęciu. Ulicą Sikorskiego doszliśmy do lokalu gastronomicznego pod nazwą „Kapi”. Tam na kawie i herbacie zakończyliśmy nasz spacer, podczas którego przeszliśmy 5 km drogi.
Czasem zastanawiamy się gdzie pójść, którą drogą kroczyć, ale każda jest właściwa i wnosi coś nowego .
tekst Maria Ratajczak
zdjęcia Aleksandra Biderman