Przyjmij ten jesienny bukiet
kwiatów i liści
chowa się w nim wszystko…
i wiara,
że wszystko się ziści.
Adam Górczyński
Jesień ze swoim bukietem gości u nas już od tygodnia. Zaczyna malować przyrodę na wszystkie odcienie żółci i czerwieni. Wyczarowuje piękną paletę barw, w czym nie przeszkadza jej nawet deszcz.
W dniu spaceru, 4 października 2017 roku, rano słońce pokazało się na niebie. Ukryło się akurat wtedy, gdy dwunastoosobową grupą wyszliśmy w plener. Maszerowaliśmy do lasu na grzyby, szukać i zbierać dary jesieni.
Cała natura leśna, drzewa, jeżyny, paprotniska czekały na nas po przekroczeniu lasu. Najpierw gęsiego ścieżką, potem dróżką i duktem doszliśmy aż do Babiej Góry. Rozglądając się przy tym na boki , skupiając uwagę i wytężając wzrok, by znaleźć przebijającego głową liście lub mech borowika. Ale takie szczęście miała tylko Lucyna. Znalazła nie jednego ale nawet trzy. Nie mniejsze szczęście i dar d o zbierania miała Ola. Piękne duże kapelusze, a przy tym bardzo smaczne grzyby – kanie, wypełniły jej papierową torbę. Ola jest też znawczynią grzybów. Przypomina nam co roku jak rozpoznać kanię od podobnego trującego grzyba. U kani można łatwo pod kapeluszem przesuwać wełniasty pierścień. Grzybów tych koleżanki nazbierały najwięcej. Będzie uczta, bo panierowane i smażone bardzo cenione są za walory smakowe.
Po lesie chodziliśmy spokojnie, relaksując się. Maria i Krysia rozglądając się, zauważyły, że obok młodych dębów na wysokiej sośnie w budce lęgowej, pszczoły lub osy zrobiły sobie barć, oklejając ją wkoło woskiem. Napotkaliśmy dwie sarenki, dużą i małą, które przyszły na brzeg lasu, bo było tam bogatsze podszycie, młode krzaczki.
Widzieliśmy szkody po nawałnicy, która nie ominęła naszego rejonu. Leżały jeszcze pojedyncze drzewa wyrwane z korzeniami, połamane i poskręcane. Większość jest już uporządkowana, pocięte w równej długości drągi przeznaczone do przemysłu albo na opał. Przygotowywane są też powierzchnie pod nasadzanie nowych roślin. Posuwając się dalej doszliśmy do końca lasu. Wychodząc na drogę prowadzącą ze Starego Gostynia doszliśmy do Goli. Zmagając się z wiatrem, ścieżką rowerową kroczyliśmy do Gostynia, tu powitał nas drobny deszczyk. Z założonymi kapucami dotarliśmy do baru „U Franka”.
Układając na spacerach jesienne bukiety dołożymy do nich grzyby i jeszcze inne dary. W październiku będziemy uczęszczać na nie w każdą środę, bo odrabiamy zaległości. Na dzisiejszej przechadzce przemierzyliśmy 10,5 kilometra. Mieliśmy też radość z pokonanego trudu.
Spacer opisała Maria Ratajczak
Uzupełniły zdjęciami: Aleksandra Biderman, Halina Spichał oraz Maria Wujek