9 sierpnia 2023 roku, pierwsze spotkanie po wakacyjnej, lipcowej przerwie. Na miejscu zbiórki 8 spacerowiczek. Zamierzamy iść lasem do Goli, wrócić ścieżką rowerową. Zaczynamy od parku miejskiego. Kasztanowce mają już piękne owoce, jednak ich liście jak co roku znów zaatakował szkodnik. Pniemy się pod górę i zatrzymujemy przy dużym kamieniu. To tutaj, niby od tego kamienia miał się zaczynać cmentarz żydowski, jak twierdziła gmina żydowska. Jednak dokonano odkrywki i okazało się, że cmentarz znajdował się znacznie wyżej. Sprawa tego miejsca wyniknęła z racji rewitalizacji parku. Cmentarz żydowski w Gostyniu założono w 1817 r. Zlokalizowano go na niewielkiej działce, na wzniesieniu sąsiadującym z parkiem gostyńskiej strzelnicy przy ulicy Strzeleckiej. Bardzo szybko okazał się niewystarczający dla rozrastającej się gminy. Od 1872 r. Żydzi zabiegali o jego powiększenie, co ostatecznie udało się zrealizować w 1894 r. Cmentarz otoczony był niewysokim parkanem na podmurówce (jej fragmenty są dziś odsłonięte) i zajmował powierzchnię około 0,35 ha. Ostatni pochówek miał miejsce w 1921 r. Kres istnienia nekropolii położyli Niemcy, którzy w 1940 r. zniszczyli nagrobki i większość z nich wywieźli, traktując jako materiał budowlany. Jak wynika z zachowanych relacji, macewy zgromadzono na terenie boiska szkolnego, gdzie były tłuczone, a następnie wykorzystane jako gruz do utwardzenia dzisiejszej ulicy Wincentego Witosa. Tablic zużyto także do wyłożenia koryta Rowu Polskiego, m.in. w okolicach wsi Brzezie. Ich fragmenty można tam odnaleźć jeszcze dzisiaj. Na terenie cmentarza zachował się piękny starodrzew z wyraźnie zaznaczającą się aleją główną na osi północ – południe. Obecnie cmentarz stanowi część miejskiego parku, dzięki czemu jest zadbany i służy mieszkańcom jako miejsce wypoczynku. Robiąc rewitalizację parku nie można w żaden sposób naruszyć miejsca pochówku. Rozmowy z gminą żydowską jeszcze ciągle trwają.
Wychodzimy z parku. Deszcz rozpadał się na dobre. Postanawiamy zmienić kierunek udając się najpierw na kawę do Verni. Ale i ten zamiar nam nie wyszedł. Gdy przechodziłyśmy obok dworca PKS nadjechał autobus komunikacji miejskiej i zabrałyśmy się nim aż na ulicę Czereśniową. Tuż przed bazyliką budowany jest parking. Aktualnie prace są zawieszone, ponieważ podczas ściągania wierzchniej warstwy ziemi natknięto się na dawne pozostałości wykonane z kamienia, ale też z cegły z wapienną zaprawą. Odkryto powierzchnie z ceglaną posadzką, a także brukowane części podłoża. Być może są to fragmenty kościoła z XVI wieku, a być może to założenie klasztorne. Podczas wykopalisk znaleziono inne zabytkowe przedmioty, do których należą między innymi ceramika naczyniowa, nóż z rękojeścią z kości. W ręce archeologów wpadło również sporo monet, w tym dobrze zachowany grosz Zygmunta Starego. Na dalsze losy budowy parkingu trzeba będzie poczekać aż wypowiedzą się archeolodzy.
Kawę wypijamy w Verni i właściwie stąd każda udaje się w kierunku swojego domu. Kilka z nas przechodzi obok budynku, gdzie mamy swoje biuro. A tam za płotem sterta odpadów (sukcesywnie zasypywana piaskiem) sprowadzona z zagranicy. W ciepłe dni nie sposób tędy przejść nie zatykając nosa. Ostatnio w całym kraju wiele się mówi na temat śmieci przywożonych legalnie bądź nie z innych krajów. W ostatnich dniach to składowisko zostało ogrodzone zieloną, plastikową siatką o wysokości kilku metrów. Tylko co to da?
Przeszłyśmy 8 kilometrów.
Tekst i zdjęcia Aleksandra Biderman