Radykalna zmiana pogody pokrzyżowała nam plany. Oczami wyobraźni  byliśmy już na leśnym dukcie, słuchając śpiewu ptaków. A tu przewodnicy musieli zmienić trasę spaceru i zamiast po dukcie i poszyciu leśnym, maszerowaliśmy  po chodniku. Było to w środę dnia 24 maja 2017roku.

      Ze względu na pogodę, przed wyjściem przeglądaliśmy w biurze prasę, „UTW  bez granic”. Ola załatwiała kilka spraw organizacyjnych. Chętnych zapisała na organizowane w najbliższym czasie wyjazdy i uroczystość zakończenia roku akademickiego.  Poprosiła koleżanki Elę, Irenę i Ewę, które dołączyły ostatnio do grupy spacerowej, aby powiedziały coś o sobie.

     Ela pochwaliła się, że bardzo lubi spacery i takie zajęcia, co łączą się z ruchem. Jako słuchaczka UTW brała udział w organizowanych wycieczkach. Irena zaakcentowała, że była raz z nami i czuła się tak dobrze, że postanowiła uczęszczać stale. Ewa spędza już dziewiąty rok na emeryturze, teraz organizuje prace w domu tak, żeby mieć czas na długi spacer. Wychodząc z domu przekazuje pałeczkę mężowi. Dobrze, że powiększa się grupa podobnie myślących i czujących osób.

     Z godzinnym opóźnieniem, ze względu na padający kapuśniaczek, który chcieliśmy przeczekać, wyszliśmy w plener. Było chłodno i wilgotne powietrze, jak po deszczu. Dzięki temu wzmacniała się  woń i świeżość  kiści bzów, rododendronów, konwalii i innych kwiatów, które mijaliśmy. Rosną one obficie w ogrodach i działkach przy ulicy Polnej, po której przemieszczaliśmy się. Dalej kroczyliśmy przez Zacisze i ulicę W. Łokietka. Przystanęliśmy w miejskim parku przy ulicy Strzeleckiej. W zachwyt wprawił nas wygląd kasztanowców tam rosnących. Jego kwiatostany zwiastujące czas matur, teraz przy małym wietrze sypały się jak płatki śniegu. Uwieczniliśmy je na pamiątkowych zdjęciach.

    Po przejściu 4 kilometrów drogi, spacer zakończyliśmy w restauracji „U Franka”. Przy wspólnym stole zasiadło dwanaścioro zadowolonych studentów, racząc się kawą, herbatą i ciasteczkami. Było przy tym dużo żartów, czytanych przez Olę, Jadzię i Anię z kartek wyrywanych z kalendarza. Do tego posłuchaliśmy wierszy na każdą okazję ze skarbnicy Tadeusza. Czytali je, Autor i Ola. Nosiły tytuły „Gnot”, „Kropla szczęścia”, „A czas ciągle płynie „. W tak miłej atmosferze zakończyliśmy majówkę.

tekst Maria Ratajczak
zdjęcia Aleksandra Biderman