W myśl słów Platona „Kto usilnie chce każdej zakosztować nauki, z radością idzie się uczyć i nigdy nie ma dość”…. a 13 czerwca 2017 roku przejdzie do historii uniwersytetów w Gostyniu, Krobi i Pępowie. Było to bowiem pierwsze wspólne pożegnanie mijającego roku akademickiego. Impreza odbyła się w Krainie Orła Białego w Starym Gostyniu w ogromnym namiocie mieszczącym ponad 200 osób. Nim zaczęła się część oficjalna, zebrani usłyszeli grę na dudach i skrzypcach w wykonaniu trojga członków zespołu biskupiańskiego z Domachowa i okolic. Następnie prezesi uniwersytetów: gostyńskiego – Zbigniew Kosiński, krobskiego – Domicela Skrzypalik oraz pępowskiego – Dorota Hudzińska powitali serdecznie wszystkich zebranych ze szczególnym uwzględnieniem zaproszonych osób, m. in. senatora Mariana Poślednika, w zastępstwie starosty gostyńskiego – panią inspektor Joannę Jakubiak z Biura Promocji i Rozwoju Powiatu, w zastępstwie burmistrza Gostynia – panią Naczelnik Wydziału Oświaty i Spraw Społecznych, panią Aldonę Grześkowiak-Węglarz, Przewodniczącego Rady Miejskiej, pana Mirosława Żywickiego, nowego dyrektora Biblioteki Publicznej, pana Przemysława Pawlaka, przedstawiciela Komendy Powiatowej Policji – starszego aspiranta Przemysława Gajdę, dyrektora Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie – pana Mirosława Sobkowiaka oraz panią Martę Machowską z Instytutu Etnologii i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Kiedy Domicela Skrzypalik oznajmiła, iż rok akademicki 2016/2017 uważa za zamknięty, na scenę wkroczyła pani Agnieszka Wujek, dyrektor Gminnego Centrum Kultury i Rekreacji im. Jana z Domachowa Bzdęgi w Krobi. Opowiedziała pokrótce jak doszło do dzisiejszego spotkania ph. „Taneczno – gwarowo – kulinarna wyprawa na biskupiznę”. Po niej pani mgr Marta Machowska wygłosiła nam bardzo interesujący wykład pt. „Strój wspaniały i muzyka, tańce, przyśpiewki i wiwat” – czyli o materialnym i niematerialnym dziedzictwie kulturowym biskupizny.
O rany, wiara, co to sie potym działo. Wylazły na środyszek dwie takie gryfne mele i zaczły godać po naszymu. Ta jedna, Glapioczka Mania, to nic, ino o tych reklamach wew telewizji, jakie to óne dobre, na wszystko pómogum: na kałundek, na kielochy, na boluncum gjyre i na churchlanie. Ale, zaś na kóńcu powiado, że nojlepsze jest to, co babusia num daje: glinkowy łocet na spuchnięta kalafę, flasterki cebuli na sznupe, czarcie żebro na wszystko, nalywki na kałund, pomogły, i nie trzeba było lotać po doktorach. Ta drugo to num mówiuła „tatowe wspominki”, i jeszczyk roz, ta Mania, ostrzegała nos „gzuby, słuchejcie mamy”. Chichrali się ciyngiym wszyscy. Fajnie buło. A zaś poszli my na kawe i placek zez drzuzgawkami i glancym, a co niektóre szczuny, mele tyż, to spucli wuchte sznytek zez smaloszkiem ze szkrzyczkami i ogórasem. A do tegó jeszczyk obkład se zrobili z kiełby z marjankóm, chabasu, lebery i co tam jeszczyk nojdli. Wszystko buło łokropnie dobre. Nabómbali sie dokładnie. Żdżarty gatunek…
Po przerwie przygrochlała się na scyne wuchta noszych studyntów i zaczli śpiywać. Óni nazywajum się „Melodia” i jest ich oż 34. Dzisiej tyle ich nie buło, bo niektóre pojechali na wakacje. Jak darli te kalafy to my im jeszczyk pomagali. Ganc fajno śpiywali, podobało się num. „Płyną statki do Malagi”, „Ciernista róża”, „Nie mów, że wszystko skończone” – to ino niektóre z tych piosynek.
Potym wlazło śtyrech szczunów i trzy mele ubranych na biskupión. Jedyn groł na dudach, a dwa z nich rzympolili na gajgach. I śpiywali num takie śmiyszne kawołki. Tańcowali wiwata, taki specjalny, biskupowy taniec. A zaś, to porwali do tańczynia naszych i wywijali, oż fyrały im spódniki, a my się chichrali ile wlezie. Krycha piyrszo się wyrwała do tańczynio, za nium Dana, Heniu i jeszczyk poru. Skatajuny nikt nie buł, wszystko się trzymało na gjyrach. I buły te tańce jeszczyk długo, tak się wiarze podobało.
Taka to była impreza biskupiańska w Starej Krobi. Kto zgłodniał, mógł zjeść jeszcze kiełbasę, bigos, żurek, surówki, było tego mnóstwo. Muszę dodać jeszcze słówko o dziewczętach, które uraczyły nas opowiadaniami gwarowymi. Otóż, należą one do Grupy Teatralnej „Na Fali”, która powstała w 2002 roku przy bibliotece szkolnej ZSPiG w Krobi z inicjatywy Magdaleny Andrzejewskiej. Ona też sama pisze wszystkie teksty.
Dziękujemy wszystkim, którzy przyczynili się do zorganizowania tego wydarzenia oraz tym, którzy swoim zaangażowaniem i uczestnictwem uświetnili tę wspaniałą imprezę.
Jo tyż tam bułam, zdjyńcia zrobiułam i ździebko wum opisałam co sie działo.
Aleksandra Biderman