Zima zbliża się wielkimi krokami. Jest 28 listopada 2018 roku. Za niecały miesiąc powitamy kalendarzową zimę, a dziś temperatura około 0 stopni. Wszyscy mamy ciepłe kurtki, szaliki i czapki. Jest nas dziesięcioro. Może las, może wystawy… Zwyciężyły wystawy.

Nadrabiamy drogi, aby być na powietrzu jak najdłużej. Pierwsza wystawa mieści się w bibliotece. Jak co roku jest to „Kraina mlekiem i miłością płynąca”. Młode mamy na wspólnym zdjęciu na placu zabaw przy ulicy Leszczyńskiej karmią piersią swoje pociechy. Towarzyszą im starsze dzieci mężowie. W kilkunastu antyramach  – zdjęcia z sesji poszczególnych mam.

Na parterze w Oddziale dla Dzieci wystawa misiów, bo to przecież Dzień Pluszowego Misia obchodzony 25 listopada. Miś to najpopularniejsza przytulanka od początków XIX wieku. Powspominaliśmy trochę nasze misie porównując je do tych wystawowych. Na twarzy każdego z nas zagościł uśmiech.

Dalej maszerując ulicą Energetyka, przez Rynek dotarliśmy do muzeum. „Dawny i współczesny pejzaż Poznania” to wernisaż malarski najsłynniejszych miejsc Poznania w różnych ujęciach. Prace wykonane w różnych kolorach i technikach cieszyły nasze oczy.

A teraz idziemy … na kawę. Do baru „U Franka”, najczęściej przez nas odwiedzanego. Najczęściej ze względu na doskonałą kawę i na godziny otwarcia. Niestety inne kawiarnie otwierają się dopiero o godz. 12.00, a jeszcze nie ma 11.00. Idziemy przez całe miasto, planty, wkoło dworca, koło kina i po schodach schodzimy do parku. Po lewej stronie plac zabaw dla dzieci czynny cały rok, po prawej natomiast nowy, piękny, kolorowy, również plac zabaw, ale nieczynny. Czyli taka kolejna wystawa. Po dłuższym zastanowieniu się dochodzimy do wniosku, że ten plac należy do nowo otwartego przedszkola, oddziału Kubusia Puchatka i dlatego jest niedostępny ogółowi.

Kawa u Franka smakuje wybornie, przegryzamy cukiereczki i ciasteczka przyniesione przez nas. Kilometrów liczniki pokazały 6 i 10.000 kroków. Norma wykonana. Za dwa tygodnie kolejny spacer, może zimową porą do lasu?

Tekst i zdjęcia Aleksandra Biderman