Przysłowie „W marcu jak w garncu” bardzo trafnie odzwierciedlało dzisiejszą pogodę. W środę, 13 marca, rano, niebo było mocno zachmurzone i padał deszcz. W czasie zbiórki, na którą przyszło jedenaście osób, przestało padać. A podczas dalszej wędrówki opromieniało nas słońce. Spotkanie było też okazją do złożenia życzeń solenizantce Krysi. Dodam, że Krysia i Maria w ostatnim czasie poszerzyły grono spacerowiczów.

Ola zaproponowała plan spaceru. Najpierw wyruszyliśmy w kierunku Cukropolu. Obok hotelu wybudowany jest dom o ciekawej architekturze. Warto go zobaczyć. Maszerowaliśmy dalej, pokonując kolejne zakręty i ulice. Spoglądając na boki, jak po zimowym uśpieniu, przyroda budzi się do życia. W przydomowych ogródkach zachwycały nas wyrastające z szarości suchych liści przebiśniegi, żółte i fioletowe krokusy, niebieskofioletowe cebulice. Widać było małe pąki na gałązkach drzew.

Widok rozkwitającej, bardzo kolorowej wiosny zobaczyliśmy w Centrum Ogrodniczym „Julita” przy ulicy Poznańskiej, gdzie zatrzymaliśmy się na dłużej. Oczy cieszyła duża ilość i różnorodność kwiatów doniczkowych, gotowych do przesadzania. Można było zakupić ciekawe krzewy ozdobne, drzewka, nasiona, nawozy. My zrobiliśmy też zakupy nasion ogrodowych, cebulek.

Dalsza droga to dla nas nowy szlak, nigdy nie uczęszczany. Od zaplecza ogrodnictwa do ulicy  Europejskiej. To polna droga wzdłuż rzeki Kani. Z jednej strony szmer płynącej wody, po drugiej rozległe pola. Świeża zielona ozimina, ale także czarne zagony, które czekają na zasiew ziaren by wydać plon. Przemieszczając się ulicą Europejską, słońce przygrzewało coraz mocniej, a wiatr popychał nas do przodu. Minęliśmy Zakład Wodociągów i Kanalizacji, podążaliśmy ulicą Nad Kanią, Fabryczną, Lipową, żeby dojść do muzeum. Tam przekonaliśmy się jak artysta potrafi widzieć i przekazać piękno otaczającego świata. Zauroczyliśmy się wystawą gobelinów pani Ewy Szostak pt. „Nitką malowane”. Świat pokazany w pracach to świat trwania – przyroda, tradycji, na który patrzy się z nostalgią i radością. „Nad wszystkim dominuje świadomość przemijania wszystkiego co jest naszym udziałem”. Niektóre nazwy gobelinów: „Korona Rzeczypospolitej”, „Starożytność i współczesność”, „Maki – pory dnia – pory życia”, „Z koniem przez wieki”. Zachwyca wielki kunszt i precyzja wykonanych prac.

Kontynuując spacer doszliśmy do biblioteki. Tam pani Halina Radoła przedstawiła nam 24 obrazy innego artysty i opowiedziała o malarzu godnym podziwu. Pan Arkadiusz Cyprian po wypadku doznał porażenia dolnych i górnych kończyn. Nie załamał się, ale odkrył w sobie pasję, zaczął malować – ustami. Podczas prac, przez cały czas pędzel trzeba przyciskać zębami. Został stypendystą Światowego Związku Artystów Malujących Ustami i Nogami. Od tego czasu współpracuje z Wydawnictwem AMUN w Raciborzu. Artysta pochodzący z Kościana namalował kilkaset pięknych dzieł.

W bibliotece można też wypić najlepszą kawę w mieście. Chętnie więc skorzystaliśmy. Do tego pyszne imieninowe cukierki. Przy niej Ola przeczytała żartobliwy wiersz pt. „Wiosna to? – Wiosna to. Wiosna to Kobieta” Andrzeja Poniedzielskiego. A żarty o panach zapisane w komórkach przeczytały Ania i Marysia.

Na spacerze w czasie którego przeszliśmy 8 km, mogliśmy cieszyć się przebudzającą się przyrodą, a także tą utrwaloną w dziełach sztuki.

Tekst Maria Ratajczak
Zdjęcia Aleksandra Biderman