Tonę w błękicie
Sama
Dobrowolnie
Nie ma nic
Tylko ten błękit
Zmienia się czasem
Odcieniem
Jasnością
aa
8 listopada 2019 roku odbyła się w muzeum wystawa „W błękicie”… ceramika, malarstwo i ikony” Bożeny Gerowskiej. Zebrało się mnóstwo ludzi: rodzina, przyjaciele, znajomi, miłośnicy sztuki. Było pięknie.
My dzisiaj, 13 listopad,a wybieramy się na kolejny spacer. Wczoraj myślałam o tym, by odwiedzić właśnie wystawę Bożeny Gerowskiej, którą wszyscy znamy. Nie miałam jak do niej zadzwonić, nie miałam numeru telefonu, ale dziś….
Schodzę z ulicy Górnej. Na przystanku autobusowym stoi nie kto inny tylko Bożena Gerowska. Po naszej krótkiej rozmowie zmienia swoje plany i spotka się z nami w muzeum. Na miejscu spotkania jest nas 9 osób. Pogoda paskudna, pada deszcz, raz mniej, raz więcej, wszyscy mamy parasole, idziemy.
Ponieważ przewidujemy nieco dłuższy pobyt na wystawie więc zdejmujemy wierzchnie okrycia i zostawiamy parasole w szatni. W sali wystaw czasowych witamy się z artystką. Bożena mówi o sobie, że jest artystką amatorką. Najlepiej czuje się gdy tworzy. Ta wystawa jest jej pierwszą wystawą indywidualną w Gostyniu. W 2013 roku miała wspólną wystawę z mężem Janem „Jesteś aniołem”. Ona prezentowała anioły malowane na jedwabiu, on – witraże przedstawiające anioły. Dziś Jana już nie ma. Odszedł cztery miesiące temu. Tę wystawę współtworzył z żoną, doradzał jej. Nikt nie przewidział, że już jej nie zobaczy.
Bożenka, będąc naszym przewodnikiem po błękitach, opowiadała o poszczególnych dziełach. Dlaczego ukochała błękit? Bo to wolność, azyl, wieczność, balsam kojący cierpienie, to cudowne zapomnienie, czuły szept… oczyszczenie i komunikacja. Piękny cykl dziewięciu elfów urzekł nas wszystkich. Jeden z nich wybrała sobie jej wnuczka Kasia, ostatni z tego cyklu – elf męski poświęcony został mężowi. Duży tryptyk malowany na jedwabiu przedstawia Kretę, gdzie wspólnie z rodziną spędziła wakacje. To było jak pobyt w raju. Kolejne obrazy malowane na jedwabiu: kwiaty, ptaki, pejzaże, uliczki w Grecji – wszystko utrzymane w niebieskościach z dodatkiem całej gamy pastelowych kolorów. Na jednej ze ścian zawieszone są ostatnie prace Jana Gerowskiego. To pięć pięknych witraży. Jedno z okien mieści cztery ikony. Przed nimi ustawionych jest 13 świeczek symbolizujących ostatnią wieczerzę. Ikony wykonane są w technice tempery jajecznej na desce, w kanonie bizantyjskim i bazują na wzorcach utrwalonych w kulturze prawosławnej. Prace te powstały pod kierunkiem magister Aleksandry Michalskiej. Bożenka obiecała, że spotka się z nami po nowym roku i pokaże nam wtedy długotrwały proces pisania ikony. Mieliśmy przyjemność wysłuchać nagrania z wernisażu – pieśni Coelha „Alleluja”. Śpiewał oraz grał na harfie Michał Zator. Muszę jeszcze wspomnieć o ceramice, która na tej wystawie też znalazła swoje miejsce: to misy, talerze, wazon, czarodziej Gandalf i anioł.
Pobyt na wystawie Bożeny Gerowskiej dostarczył wszystkim wiele wzruszeń. Oglądając piękno stajemy się piękniejsi i lepsi. Kto jeszcze nie zapuścił się w progi gostyńskiego muzeum ma czas do 4 grudnia, bo do tego dnia jest czynna wystawa.
Odwiedziliśmy jeszcze Kaplicę Adoracji Najświętszego Sakramentu w Farze. Zamierzaliśmy iść jeszcze na cmentarz obejrzeć nowy pomnik i oddać cześć ludziom tam wymienionym, jak również odwiedzić miejsce spoczynku Jana Gerowskiego. Niestety, deszcz, który przybrał mocno na sile odwiódł nas od tego zamiaru. W restauracji Verni wypiliśmy gorącą kawę i uraczyliśmy się rozgrzewającą zupą dyniową.
Na liczniku zaledwie 3,5 kilometra, ale jeszcze musimy dojść do domu.