Trzeci dzień kalendarzowej wiosny jest prawdziwie wiosenny. Spacer 23 marca zapowiada się świetnie. Spotykamy się przy dworcu PKS. Jest nas niezbyt wielu – 11 osób, dominują panie. Świeci słońce, ale wiatr jest chłodny, porywisty. Idziemy znaną już trasą wzdłuż torów, a następnie wchodzimy do lasu. Tu jest spokojnie, zacisznie, ciepło. Obserwujemy przyrodę. Świeża młoda trawka coraz odważniej wydobywa się spod całunu suchych badyli, zbutwiałych liści i martwej zeszłorocznej trawy. Wkrótce wszystko się zazieleni. Drzewa jeszcze są pozbawione liści, ale leszczyna już się wystroiła w bazie, które zwisają na wiotkich gałązkach. Nisko nad ziemią fruwają żółte motyle – cytrynki.
Przystajemy, by zrobić zdjęcia, i po chwili dziarskim krokiem ruszamy dalej. Wreszcie zatrzymujemy się na nieco dłużej. Siadamy na powalonych pniach drzew. Żartujemy, śmiejemy się, opowiadamy dowcipy, pijemy gorącą herbatę i kawę z termosów. Po krótkim odpoczynku kontynuujemy spacer. Dochodzimy do drogi asfaltowej i kilkadziesiąt metrów idziemy w kierunku Goli. Następnie znowu wchodzimy do lasu. Dochodzimy do dawnej żwirowni. Z góry spoglądamy na wyrobisko, w którym już rosną małe drzewka. Za kilka lat pojawi się tu las.
Pora wracać. Znaną już trasą dochodzimy do torów, po przekroczeniu których dzielimy się na mniejsze grupki i rozchodzimy się. Spotkamy się na następnym spacerze dopiero za trzy tygodnie.
tekst i zdjęcia Halina Spichał