„Jest czas rodzenia i czas umierania” – wierszem Tadeusza „Jest czas” rozpoczął się nasz kolejny spacer. Wiersz ten odczytałam przy cmentarnej bramie w obecności 16 osób z naszego uniwersyteckiego grona.
Przekroczyliśmy bramę jako żywi, by pochylić się nad grobami zmarłych profesorów gostyńskiej Alma Mater. W roku ubiegłym minęło 85 lat działalności gimnazjum, ale 100 lat od powstania szkolnictwa ponadpodstawowego w Gostyniu.
W 1885 roku powstała prywatna szkoła dla dziewcząt, pięć lat później dla chłopców.
Obie te szkoły kształciły wychowanków w języku niemieckim. Dopiero odzyskanie przez Polskę niepodległości i wyzwolenie Gostynia przez powstańców wielkopolskich przyniosły zmiany w szkole. W 1919 roku językiem nauczania został język polski. W miejsce niemieckiej szkoły utworzona została Wyższa Szkoła Miejska, dwa lata później przemianowana na Gimnazjum Miejskie. Pierwszym dyrektorem wybrano Eugeniusza Flisa. W gimnazjum pracował do 1925 roku. Zmarł w 1939 roku. Nie ma wiadomości o miejscu jego pochówku, ale o nim jako o pierwszym dyrektorze trzeba pamiętać.
Stoimy nad grobem księdza Franciszka Olejniczaka – budowniczego obecnego gmachu. Ten urodzony w Poznaniu na Jeżycach ksiądz przybył do Gostynia w 1904 roku dając się poznać jako nauczyciel historii, geografii, literatury polskiej, doskonały organizator życia społecznego w Gostyniu. Funkcję dyrektora sprawował w latach 1925 – 1933 r. Po nim dyrektorem został Leon Kapcia, zwerbowany do pracy w Gostyniu przez Eugeniusza Flisa. Funkcję tę sprawował do 21 października 1939 roku, kiedy wraz z 30 innymi mieszkańcami Gostynia został rozstrzelany przez hitlerowców na gostyńskim rynku. Kilka kroków i wspominamy ukochaną przez młodzież polonistkę Marię Kruszkę – zawsze uśmiechniętą. Pochodziła z Janowca (pow. żniński), ale całą młodość i dorosłe życie spędziła w Gostyniu. Idziemy pod górę. Prawie przy głównej alei leży Zbigniew Kaźmierski – rodowity gostynianin. W szkole przepracował 33 lata, z czego 15 lat był dyrektorem. Uczył młodzież wychowania fizycznego i plastyki, stworzył wspólnie z Marianem Jankowiakiem klub „Żaczek”, zachęcał do uprawiania sportu. Jeszcze wyżej – samotny grób Haliny Szczygieł. Urodzona w Związku Radzieckim, z uzyskanym stopniem biologa-fizjologa roślin uczyła w latach 1960-1975 biologii w liceum. Odbijamy w prawo. Stoimy w miejscu wiecznego spoczynku matematyka z wykształcenia, fizyka z zamiłowania – Mariana Bosakowskiego. Pracował w liceum od 1962 roku. Mały przerywnik – wzruszający wiersz Tadeusza „Nadszedł listopad” odczytała Jola.
Schodząc boczną alejką w dół przystajemy u stóp pomnika Andrzeja Hanyża. Od 1948 roku uczył historii i geografii. Z jego inicjatywy powstało gostyńskie Muzeum. Piękny pomnik kryje urodzonego w województwie lwowskim Józefa Wincentego Gozdawę Godlewskiego. Od 1920 roku uczył łaciny, greki i języka polskiego. Wśród białych chryzantem odczytujemy napis: Roman Tomaszewski. Pochodził z Łodzi, uczył historii oraz propedeutyki nauki o społeczeństwie. Po przejściu na emeryturę oddał się pasji zwiedzania oraz badania dziejów Gostynia i okolicy. Przechodzimy na nowy cmentarz. Wśród marmurowych pomników znajdujemy ten, gdzie pochowany jest Edward Sperling, urodzony w pobliskim Ostrowie koło Kunowa. Jako uczeń skończył gostyńskie liceum z wyróżnieniem, jako matematyk pracował w nim do 1993 roku. Przez dwa lata pełnił funkcję dyrektora.
Na nowym cmentarzu pochowani są również Leonard Gratkowski urodzony w Poniecu, nauczyciel wychowania fizycznego przez 30 lat oraz Jerzy Koczorowski – urodzony w Roszkowie w powiecie rawickim, nauczyciel geografii przez 31 lat w gostyńskim liceum. Na zakończenie jeszcze jeden piękny wiersz tego samego autora, co poprzednio, pt. „Zaduszki 2006”.
Przy każdym grobie zapaliliśmy znicz. Wśród nas było kilku uczniów liceum, którzy doskonale pamiętają spoczywających tu profesorów. Oprócz suchych faktów dorzucaliśmy wspomnienia, anegdoty związane ze zmarłym. To sprawiło, że profesorowie, przez krótką chwilę byli znowu z nami.
To nie wszyscy profesorowie, którzy spoczywają na tutejszym cmentarzu. Może w przyszłym roku znów się wybierzemy i odwiedzimy tych, do których dziś nie trafiliśmy. Mamy cały rok by odszukać miejsca ich wiecznego spoczynku.
Po cmentarzu oprowadzała Aleksandra Biderman
Zdjęcia robiła Halina Spichał