Do Afryki, a konkretnie do Mauretanii, pojechał Leszek Szczasny, który o swojej trzytygodniowej podróży we wrześniu 2010 r. pięknie opowiedział na spotkaniu, jakie odbyło się w Bibliotece w Gostyniu 9 listopada 2011r.
Na swojej stronie internetowej przedstawia się tak oto: „Jestem raciborzaninem (ur. 1975), z wykształcenia politologiem i filozofem (UJ), a z zamiłowania społecznikiem, fotografem i przede wszystkim niezależnym globtroterem.“
Najpierw podał podstawowe informacje o Mauretanii, zwracając uwagę, aby nie mylić jej z wyspą Mauritius. Zatem Mauretania to państwo w północno-zachodniej Afryce nad Atlantykiem. Graniczy z Senegalem, Mali, Algierią i Saharą Zachodnią, a znaczną część kraju stanowią pustynne terytoria saharyjskie. Jedyną dużą rzeką, która nie wysycha, jest graniczny Senegal. Ludność to biali i czarni Maurowie oraz ludy murzyńskie.
Ten kraj trzykrotnie większy od Polski ma tylko jedną linię kolejową, którą przewozi rudę żelaza z Zuwiratu do nadmorskiego Nawazibu (675 km). Poza tym Mauretania posiada złoża rud żelaza, rud miedzi, złota i niklu. Podstawą gospodarki jest rybołówstwo. Największe miasta to stolica Nawakszut oraz Nawazibu i Kajhajdi.
Swoją gawędę nasz gość ilustrował slajdami pod intrygującym tytułem „MAURETANIA, CZYLI MUCHY GROŹNIEJSZE OD AL-KAIDY”.
Podróż przez Mauretanię niezbyt przypominała wyprawę turystyczną, a bardziej obóz przetrwania. Nasz podróżnik przemierzał drogi i bezdroża tego mało przyjaznego, dusznego i zmilitaryzowanego kraju autostopem, prywatnymi samochodami, transportem publicznym, telepał się najdłuższym pociągiem świata, oglądał pejzaż tonący w śmieciach, walczył z wszędobylskim piaskiem, odganiał się od much, których chmary unosiły się i siadały wszędzie od świtu do zmierzchu. To prawdziwy trzeci świat, do którego jednak docierają najnowsze zdobycze cywilizacji w postaci np. telefonii komórkowej czy internetu, a wśród garnków można znaleźć i te produkowane w Olkuszu.
Zdjęcia, które często musiał robić z ukrycia, pokazywały różne aspekty życia tego egzotycznego kraju: domy, a raczej szałasy czy lepianki, miejsca i sposób handlowania, sklepiki, środki transportu, przygotowywanie posiłków, ubiór, w tym niewygodne bubu (obszerna długa szata) noszone przez mężczyzn. To, co wszystkich słuchaczy uderzyło, to brzydota emanująca z każdego miejsca, dlatego z zadziwieniem oglądaliśmy zdjęcia przedstawiające zabiegi kosmetyczne kobiet: kunsztowne fryzury i bogate tatuaże. Trzeba dodać, że wyprawa odbywała się w cieniu toczącej się wojny z afrykańską odnogą Al-Kaidy, a mimo to nasz gość uznał, że nie była ona niebezpieczna, nie spotkało go nic złego ze strony miejscowych ludzi, nie miał też kłopotów żołądkowych, choć potrawy nie należały do wyszukanych.
Po prezentacji był czas na zadanie pytań, na które bohater spotkania chętnie odpowiadał. Wszystkich nas intrygowało przede wszystkim, dlaczego właśnie taki kraj wybrał na cel swej podróży. Odpowiedź brzmiała: właśnie dlatego, że nie jest on często odwiedzany przez turystów, jest dość bezpieczny, a ponadto takie podróżowanie służy burzeniu stereotypów.
Zaś podróżowanie dla Leszka Szczasnego to wyzwolenie od powtarzalnej codzienności. Pozwala skonfrontować się z całkowicie odmiennym sposobem codziennego funkcjonowania.
Na spotkaniu z Leszkiem Szczasnym i my mieliśmy okazję spojrzeć innymi oczami na ten bardzo egzotyczny afrykański kraj.
Zdjęcia Andrzej Czabajski