Żeby pospacerować po Poniecu najpierw trzeba tam dojechać. A czym? Najlepiej rowerami. Wszak dzisiaj 3 września, pierwsza środa miesiąca, czas na rower.
Niewielu nas dzisiaj, zaledwie 7 osób. Pogoda piękna, lekki wiaterek wieje nam w plecy, pojazdy same jadą. Gorzej pewnie będzie w drodze powrotnej. Mijamy staw w Łęce Małej, po lewej stronie miejsce, gdzie można kupić różne zagraniczne rzeczy: meble, rowery, narzędzia ogrodnicze, sprzęt gospodarstwa domowego, zabawki. Robimy sobie małą przerwę, oglądamy wystawione przedmioty, ale nic nie wzbudziło naszej uwagi na tyle, by coś kupić. Jedziemy dalej. W samym Poniecu zastępuję Marka w prowadzeniu i tak dojeżdżamy do celu. Celem naszym jest wizyta u mojej koleżanki z licealnej ławy – Teresy oraz jej małżonka – Jurka. Zostajemy poczęstowani kawą i świeżym, ciepłym jeszcze plackiem drożdżowym ze śliwkami. Po odpoczynku ruszamy w miasto. Mijamy Wydawy, wieś położoną w środku Ponieca, przechodzimy koło nowego przedszkola, które mieści się w byłym budynku szpitalnym, zaglądamy do wnętrza kościoła pw. Narodzenia NMP, przechodzimy uliczkami przy których stoją stare, parterowe budynki, niektóre piękne, kolorowe, inne, niestety, niszczejące. Po krótkim spacerze wracamy po rowery, żegnamy się z gościnnymi gospodarzami.
Jak przewidzieliśmy, powrotna droga nie była już taka łatwa. Jechaliśmy pod wiatr. Końcowy odcinek trasy pokonaliśmy nową drogą pobudowaną na ulicy Górnej. Licznik rowerowy wskazał 46 km.
Tekst i zdjęcia Aleksandra Biderman