W pierwszy wtorek, po wiosennym zrównaniu dnia z nocą, czyli 23 marca, spora grupa studentów naszego uniwersytetu udała się na spacer. Idąc ścieżką wzdłuż Kani, wypatrywaliśmy oznak wiosny. Pogoda dopisała. Na błękitnym niebie nieliczne delikatne obłoczki rzadko zasłaniały słońce. Spod zrudziałej trawy wyzierała świeża zieleń. Ani śladu śniegu, który tak obficie padał tej zimy. Pozostałością po puchowej śnieżnej pierzynce są rzadkie już rozlewiska wodne. Na łąkach liczne kopczyki, dzieło kretów. Swoją działalność prowadzą też bobry, o czym świadczą ogryzione dookoła pnie drzew. Dobry nastrój spacerowiczów i przyjemne wrażenia estetyczne, których źródłem była budząca się do życia natura, zepsuł widok dzikiego wysypiska śmieci wśród kępy drzew rosnących na łące. Dowód na to, że wiosna nadeszła, mieliśmy w garści: wracaliśmy z wiązkami wierzbowych gałązek pokrytych „kotkami”.
fekst i foto Halina Spichał
A Tadeusz Wujek zręcznie w wierszu pod tytułem „Z kijkami” tak ujął tą wiosenną eskapadę:
Wyszedł z kijkami
Niejaki – pan Ignacy
Co miał zadyszkę
Po swej zawodowej pracy
Męczył się bardzo
Chodząc bez kija
A chodząc z kijkami
Zmęczenie go omija
Przechodził w grupie
Długie kilometry
Zrzucał podczas marszu
Z siebie kurtki, swetry
Zmęczenie i choroby
Pozostawiał w drodze
Zapomniał nawet
O swej bolącej nodze.
Kiedy cię choroba
Znienacka dopadnie
Bierz „kijki” do ręki
I dzielnie maszeruj
– A twoja choroba
Zginie z twego życia
I na zawsze przepadnie.
23.03.2010 „TWUJ”