Pierwszy spacer Anno Domini 2011 roku odbyliśmy w środę 12 stycznia. Wyruszyliśmy jak zwykle sprzed siedziby Zarządu GUTW o godz. 10.00. Choć to apogeum zimy, aura była zgoła jesienna, a może nawet bardziej przypominała przedwiośnie: niebo zasnuwały ciemne chmury, wszędzie wciskała się wilgoć, wokół błoto i płaty topniejącego śniegu. Nie przerażało to grupy dziewięciorga śmiałków, którzy odpowiednio ubrani, zaopatrzeni na wszelki wypadek w parasole wyruszyli przed siebie.
Trasa wiodła najpierw ulicą Polną. Wszędzie mijaliśmy brudne zwały śniegu leżącego na chodnikach. W pewnym momencie droga stała się dość śliska. Zawróciliśmy i bardziej bezpieczną ulicą Zacisze doszliśmy do drogi głównej w kierunku Leszna. Przeszliśmy jeszcze parę kroków w kierunku Goli. Krajobraz wyglądał dość smętnie: bezlistne drzewa stojące wzdłuż czarnej asfaltowej drogi, grząskie trawniki, szare pola z połyskującymi lustrami wody i płatami śniegu. Ubity zmarznięty śnieg tworzy na chodnikach niebezpieczną śliską taflę. Dochodzimy do końca chodnika i po zrobieniu pamiątkowego zdjęcia udajemy się w drogę powrotną. W tym ponurym pejzażu dość sympatycznie wyglądają brzozy z ich białymi pniami. Jak zauważył jeden z uczestników spaceru, pnie brzóz ciemnieją przed zimą, a bieleją na wiosnę.
Przechodzimy przejściem podziemnym na drugą stronę ulicy. Tu jeszcze króluje zima, wszędzie biało. Powoli się rozjaśnia, zza chmur wygląda słońce. Parasole okazały się niepotrzebne.
Na zakończenie spaceru wstępujemy do baru „U Franka“. Lokal jest niewielki, ale przyjemny. Zamawiamy napoje i gawędzimy, pijąc kawę i herbatę.
Gdy wychodzimy na zewnątrz, oślepiają nas blaski słońca. Szkoda, że nie towarzyszyło nam od początku. Mijamy mostek nad rzeczką, której koryto jest wypełnione wartko płynącą wodą. Powoli rozchodzimy się do domów. Następny spacer za 2 tygodnie.
Halina Spichał
foto Halina Spichaj i Aleksandra Biderman