Oczekiwana wiosna pokazała się  – ale wygląda na to, jakby po drodze gdzieś się zagubiła. Miłośnicy spacerów, w środę 10 kwietnia, pod przewodnictwem Tadeusza postanowili poszukać jej symptomów.

Zaczęliśmy od biura Zarządu, potem nad rzeczką Brzezinką, gdzie płynęła czysta woda, dalej przeszliśmy obok ronda.

Mijając park miejski, skręciliśmy w kierunku Brzezia. Tam na polach zauważyliśmy pierwsze znaki, budzące się ze snu oziminy, trawniki i rowy zaczęły odzyskiwać świeży zielony kolor, dał się słyszeć wesoły świergot ptaków. Po przejściu długiego odcinka drogi, skręciliśmy w kierunku ogrodnictwa Państwa Nowackich. Dzięki uprzejmości i gościnności pana Nowackiego weszliśmy do środka. Tam już od bramy powitały nas kępki  krokusów  fioletowych i białych. Gospodarz poświęcił nam dużo swojego czasu. Oprowadził nas po olbrzymich szklarniach wypełnionych różnobarwnymi bratkami oraz innymi gatunkami kwiatów, które czekają na kupców, by zrobić miejsce późniejszym odmianom. Z powodu niskich temperatur jest zastój, kwiaty zamiast zdobić klomby, czekają w szklarniach.

Tam poznaliśmy tajniki elektronicznego nawadniania roślin i ogrzewania szklarni. Zwiedziliśmy jeszcze całe obejście, dom mieszkalny z wieżyczką pokryte słomą, ciekawie zbudowaną altanę, grotę z kamienia, która w największe upały daje chłód, przed nimi usytuowane oczko wodne z kolorowymi rybkami. Podziwialiśmy też wolierę z dużą ilością papużek i bażantów, a wśród nich króla o złotych piórach. Na zapleczu leżała duża ilość kamieni w różnych kształtach, wielkościach i kolorach, które wykorzystywane są do budowy oczek wodnych. Uroki tych miejsc najlepiej zobrazują zamieszczone poniżej zdjęcia.

Mogliśmy przymknąć powieki i zabrać ze sobą do domu ten wielki obraz różnobarwnych, żywych kwiatów i nie mieć wątpliwości, że jest… wiosna.

Nietrudno było zauważyć, że za tym dorobkiem państwa Nowackich kryje się ogrom pracy i wysiłku, czego nie ukrywał pan Jan. Wspominał trudne początki, gdy budowali pierwszą szklarnię, pracując przy niej codziennie całą rodziną włącznie z dziećmi.

Dziękując za tak serdeczne przyjęcie szliśmy dalej zatrzymując się tym razem w restauracji „Medij” na smacznej kawie. Na zakończenie Tadeusz podziękował dziewięcioosobowej grupie za przybycie i razem spędzony czas.

Tekst Maria Ratajczak
Zdjęcia Maria Wujek