Motto:

„Najwygodniejsze są stare buty”. Przysłowie angielskie

Środa 14 maja 2014r. W biurze Zarządu GUTW zbierają się uczestnicy tradycyjnego spaceru. Punktualnie o godzinie 9.00 doborowa trzynastka wyrusza w trasę. Jest słonecznie, niezbyt ciepło czyli w sam raz, aby iść szybkim krokiem. Wspinamy się na ulicę Górną. Po drodze spotykamy znajomych, których zachęcamy do przyłączenia się do nas. Z ulicy Górnej w prześwicie między blokami spoglądamy na rozległą panoramę miasta z widocznymi wieżami trzech kościołów i z kopułą „cukierniczki”. Po chwili mijamy bloki i wchodzimy w strefę  domków jednorodzinnych. Podziwiamy piękne otoczenie domków, żywą , soczystą zieleń drzew, krzewów i trawy. Po drugiej stronie drogi rozciąga się pole. Krajobraz jest naprawdę sielski, barwny: zieleń przetykana jest żółto kwitnącym rzepakiem, w ogródkach wabi wzrok złotokap, wzdłuż chodnika wznoszą się krzewy biało kwitnącej tawuły. Żal nie utrwalić tego widoku. Przystajemy na chwilę i pstrykamy zbiorowe zdjęcie.

Opuszczamy strefę miasta. Idziemy teraz polną drogą. Widok jest przepiękny nie tylko na ziemi. Również na niebie jest co oglądać: na błękitnym tle białe chmury tworzą różnorodne kształty. Jest tak, jak pisał Mickiewicz: „U nas dość głowę podnieść: ileż to widoków!/ Ileż scen i obrazów z samej gry obłoków!/ Bo każda chmura inna: (…)”. Jednak chodzenie z zadartą głową nie jest zbyt bezpieczne, zwłaszcza na nierównej polnej drodze. Zatrzymuje nas nagły okrzyk Oli, która pochyla się i pokazuje swój but, o którym można by powiedzieć (parafrazując słowa Żeromskiego), iż „rozciapał się tak misternie, że przyszwy szły swoim porządkiem, podeszwy swoim porządkiem, a bosa stopa w zupełnym odosobnieniu”. Naprawdę było znacznie gorzej: góra buta oddzieliła się od spodu. Katastrofa! Przed nami jeszcze kawał drogi, a tu znikąd ratunku. Na gwałt poszukujemy czegoś w rodzaju sznurka, aby do stopy przymocować obie części. Maria wydobywa z torebki bandaż. Mocujemy części buta na nodze i kontynuujemy spacer.

Dochodzimy do miejsca, w którym droga polna styka się z asfaltowa szosą. Zatrzymujemy się na wzniesieniu, aby poczekać na maruderów. Spoglądamy na rozciągającą się w dole przed nami gostyńską strefę przemysłową. W trakcie schodzenia „but” Oli rozpadł się na nowo i trzeba go było ponownie umocować. Ola siada na trawie, ale pech chciał, że nogę stawia w mrowisku. Przy pomocy Janki i Maryli rozwiązano problem. Chciałoby się powiedzieć za Marylin Monroe: „Daj dziewczynie odpowiednie buty, a zawojuje świat! But, ten prowizoryczny, może nie był trwały, ale według Oli – wygodny.

Schodzimy do strefy i zatrzymujemy się na wprost firmy „Convert Paper” sp. z o.o. sp.k. Tu Ola przekazuje garść informacji o działającej od 2002 roku strefie gospodarczej w podgostyńskim Czachorowie. Zajmuje ona obecnie ok. 60 ha. Działki w strefie nabyło dotąd około 30 firm. Oprócz wymienionej firmy zajmującej się produkcją i dystrybucją tektury litej i falistej działają tu m.in. Przedsiębiorstwo Handlowe Davi, Filtron – wytwórca filtrów wysokiej jakości, producent opakowań kartonowych Netbox, Malarnia Proszkowa „Jamal”, Łagrom – branża mięsna oraz nieruchomości. Nie wymieniając wszystkich firm, warto zauważyć, że strefa się rozbudowuje, widać nowe tereny do zagospodarowania.

Nasz spacer dobiega końca. Tradycyjnie chcemy wspólnie wypić kawę. Niestety, stołówka pracownicza w Filtronie o tej porze jest jeszcze nieczynna. Musimy obejść się smakiem. Dochodzimy do ronda, a dalej ul. Wrocławską zmierzamy do centrum. Maria częstuje nas ciasteczkami. Zanim się rozejdziemy Ola i Tadeusz sprawdzają na licznikach kilometrów długość przebytej trasy. Okazało się, że pokonaliśmy niemal 10 km, tracąc przy tym ok. 550 kcal.

I tak odbywamy spacer co dwa tygodnie, nie zważając na warunki pogodowe. Przypadek Oli, która okazała się niewątpliwie bohaterką dzisiejszego spaceru, nakazuje serio potraktować radę: „Załóż wygodne buty, bo masz do przejścia całe życie”.

Wrażenia ze spaceru utrwaliła Halina Spichał
Zdjęcia Halina Spichał, Aleksandra Biderman