Ostatnia wycieczka w kończącym się semestrze. Gwóźdź programu to arboretum w Wojsławicach. Liczymy na piękną pogodę, która panowała w ostatnich dniach maja. Tymczasem w czwartkowy poranek 29 maja 2014 r. żaden promyk słońca nie zdołał się przebić przez stalowe chmury. Na dworcu PKS gromadzą się uczestnicy wycieczki, wszyscy pod parasolami. Wyruszamy punktualnie o godz. 7.00. Wycieczkę pilotuje nasza koleżanka Maria, która wzięła na siebie trud zorganizowania wyprawy.

Najpierw jedziemy do Sobótki, miasta  położonego u podnóża góry Ślęży. Jego nazwa pochodzi do odbywających się tutaj w soboty targów. Samo miasto wpisane jest na listę zabytków jako ośrodek historyczny, także kościół parafialny pw. św. Jakuba Apostoła w stylu barokowym z fragmentami gotyckimi wybudowany w 1739 roku. Nie zatrzymujemy się tu jednak, mijamy inny zabytkowy kościół – sanktuarium św. Anny Samotrzeciej z XIV w. Wspinamy się wąską dróżką w zachodniej części Sobótki, by na jej końcu dotrzeć do Zamku Górka czyli zespołu rezydencjonalnego oo. augustianów z drugiej połowy XIX w. Obecnie znajduje się tu hotel.

Historia powstania budowli zamkopodobnej w Sobótce-Górce jest dość nietypowa. W 1121 r. została w tym miejscu zbudowana kaplica ufundowana dla przybyłych właśnie augustianów. W latach 1524-1553 do kaplicy dobudowano część mieszkalną, którą następnie rozbudowano w 1585 r. Cały zaś kompleks religijno-mieszkalny przebudowano w latach 1885-1891, nadając mu kształt istniejącego do dziś pałacu. Nowa budowla w swoim wnętrzu kryje średniowieczną kaplicę. Architektura zamku jest bardzo okazała. Zwraca uwagę kwadratowa wieża o 5-ciu kondygnacjach i dwukondygnacyjne skrzydło ustawione prostopadle do kościoła. Skrzydła mieszkalne są kryte dachami dwuspadowymi, natomiast wieża okrągła – stożkowym, a kwadratowa dachem stromym czterospadowym.

Główne wejście do zamku prowadzi poprzez rzeźbiony portal schowany pod gankiem wspartym na dwóch niskich kolumnach o głowicach kostkowych. Przed bocznym wejściem do zamku znajdują się dwa rzeźbione w granicie lwy, romańskie, pochodzące z XII wieku i potencjalnie związane z rzeźbami z pobliskiej góry Ślęży. Niestety, z powodu intensywnie padającego deszczu nie możemy się nacieszyć tym widokiem. Ale wnętrze zamku też jest godne podziwu. Można zobaczyć oryginalne piece kaflowe i korytarze z zachowaną rzeźbioną boazerią oraz Salę Kominkową, z dużym, kaflowym kominkiem i pięknymi, rozbudowanymi opaskami drzwi dekorowanymi rzeźbionymi zwieńczeniami i malowanymi scenami mitologicznymi.

W strugach padającego deszczu wsiadamy do autobusu i jedziemy do Niemczy. Nazwa miasta, nadana przez Słowian, przybyłych na Śląsk w VI wieku n.e. wywodzi się prawdopodobnie od starosłowiańskiego słowa Niemiec, które to oznaczało obcą osobę.

Historia miasta  sięga X w. nic też dziwnego, że znajduje się tu wiele zabytków: m.in. zamek, gotycko–renesansowy z końca XVI-XIX w., kościół ewangelicki pw. św. Jerzego, obecnie nieczynny, przebudowany w 1888 r. mury obronne z XV w., fragmenty kamiennych fortyfikacji, baszta Bramy Górnej z XVI w., przebudowana w 1936 r. ratusz neoromański z lat 1853-62, wiele domów i kamienic. Wraz z przewodniczką spacerujemy – o ile tak można nazwać wędrówkę pod parasolami – po zabytkowym mieście i słuchamy gawędy o jego dziejach obfitujących w dramatyczne momenty. W 1017 r.  Niemcza zasłynęła w Europie zwycięską bitwą, kiedy to za panowania Bolesława Chrobrego odparto najazd zbrojny cesarza niemieckiego Henryka II wraz z oddziałami czeskimi i lutyckimi. W latach 1213-1216 r. na zamku w Niemczy przebywa Jadwiga, księżniczka pochodząca ze starego arystokratycznego rodu Andechs-Meran, żona Henryka Brodatego i matka Henryka Pobożnego, późniejsza święta, patronka Śląska, fundatorka kościołów w Niemczy. Zamek ten do czasów przedwojennych znany był jako Zamek Jadwigi. W latach 1419-1430 r. Niemcza jest ostoją ruchu husyckiego na Śląsku. Po poddaniu się grodu zostają zburzone mury obronne. W roku 1790 r. przebywa w Niemczy Johann Wolfgang von Goethe, słynny poeta niemiecki.

Bardzo dramatyczne były losy mieszkańców Niemczy szczególnie u schyłku II wojny światowej. Zbliżanie się Armii Czerwonej w styczniu 1945 r. spowodowało ucieczkę i ewakuację ludności niemieckiej z terenów Śląska zarządzonej przez władze niemieckie bez przygotowania. Z tego powodu wielu ludzi zginęło – bądź to w wyniku działań frontowych, bądź wskutek wysokich mrozów. 9 maja 1945 r. Niemcza zostaje zajęta przez wojska radzieckie. Jako ciekawostkę należy odnotować napływ uciekinierów z Grecji. Prawie do końca lat 90. XX wieku Grecy stanowili znaczącą część mieszkańców Niemczy – m.in. w latach 70. i 80. dysponowali własną szkołą podstawową. Podziwiamy piękne kamienice w samym centrum miasta, jedne kolorowe, wyremontowane, inne czekające na renowację. Wysłuchujemy historii kościoła Piotra i Pawła, przez zamknięte, oszklone drzwi oglądamy jego poewangelickie wnętrze. Jeszcze krótki spacer „na tyłach” miasta i udajemy się do restauracji w rynku. Spożywamy obiad i jedziemy się do Wojsławic. Ciągle towarzyszy nam deszcz.

Z Niemczy do Wojsławic zaledwie 2 km. Bierzemy parasole, chociaż deszcz jakby stał się mniej intensywny. Wojsławice położone są na obszarze chronionego krajobrazu Wzgórz Strzelińsko-Niemczańskich. Dnem najgłębszego wąwozu płynie rzeka Ślęża, zasilana licznymi potokami. Nad jednym z jej prawobrzeżnych dopływów w malowniczej kotlinie na północnych stokach Wzgórz Dębowych położone jest Arboretum w Wojsławicach. Po zakupieniu biletów wraz z przewodniczką idziemy najpierw do dużej hali pełnej ciekawostek. Możemy znaleźć tutaj m.in. historię rodu Seidel – założycieli arboretum, pięknie pachnące piwonie, zdjęcia kwiatów, niespotykane nigdzie szyszki, dwie ekologiczne sukienki z liści. Wychodzimy na zewnątrz. Cały park liczy 62 ha, w tym: 5 ha zabytkowego parku, 3 ha bylin, 12 ha sadu starych odmian czereśni, 42 ha nowych terenów. Posadzonych jest na nich ponad 8000 różnych gatunków i odmian roślin, w tym 3500 bylin. Kolekcję Narodową Arboretum stanowią różaneczniki, liliowce i bukszpany. My spacerujemy jedynie po części historycznej. Nie sposób zapamiętać choćby części nazw drzew, krzewów, bylin. Wszystko zielone w różnych odcieniach zieleni, a spomiędzy wydostają się kolory  kwiatów: od białych, różowych, fioletowych, niebieskich, poprzez czerwienie, amaranty, turkusy. Przekwitły już magnolie, jeszcze gdzieniegdzie wiszą pojedyncze płatki tych kwiatów. Podziwiać jeszcze możemy różaneczniki, w niektórych miejscach rozwijają się już liliowce. Deszcz przestaje padać, jesteśmy zachwyceni. Skubiemy z czereśniowych drzew ledwie różowe owocki, z dala błyszczy tafla małego jeziorka, robimy wspólne zdjęcie, co chwila słychać okrzyki zachwytu, zbliżamy się do końca zwiedzania. Stanowczo za krótkie to zwiedzanie. Niestety, czas kierowcy biegnie nieubłaganie, jeszcze ostatni rzut oka na te wszystkie cuda i trzeba wracać. Pozachwycamy się jeszcze oglądając zrobione zdjęcia. Kilka osób w niewielkim punkcie sprzedaży dokonuje zakupu sadzonek kwiatowych i wyruszamy w powrotną drogę bogatsi o kolejne wrażenia.

Swoje wrażenia opisały i zdjęciami podzieliły się: Halina Spichał i Aleksandra Biderman