Puf, jak gorąco, uf, jak gorąco – chciałoby się powiedzieć. W taki upał najlepiej schronić się w lesie. Tak też postanawiamy i w siódemkę ruszamy ulicą Polną w kierunku lasu. Wtapiamy się w zielone poszycie, trawy, gałęzie, chronimy się przed upałem. Jest cudownie.
Tematów do omawiania mamy sporo, na krótką chwilę przysiadamy w naszym stałym miejscu. Niedawno obchodziliśmy Dzień Dziecka, a powiadają, że z wiekiem każdy robi się dzieckiem, odczytuję wiersz pt. „Życzenia dla małych i dużych”. Życzenia są takie zwyczajne: o dużych oknach z pięknym, zielonym widokiem, o rzece, o piasku, z którego można budować wspaniałe fortece, o pięknych snach, o spełnianiu życzeń, o śmiechu w domu, lodach w niedzielę i żebyśmy mieli najlepszych przyjaciół na świecie. Tadeusz rewanżuje się dowcipnym wierszem mówionym z pamięci „Miłość planisty”. Po takiej poetycznej uczcie nie zauważyliśmy nawet jak szybko znaleźliśmy się przy drodze do Goli. Odbijamy więc w prawo i dalej idziemy lasem. Wychodzimy przed wiaduktem. Dzisiaj wstępujemy na przepyszne lody na pływalnię. Jeszcze jeden wiersz, tym razem jest to „Morał weselny” Aleksandra Fredry. Umawiamy się na następne spotkanie kończące całoroczne spacery, 24 czerwca o godz. 7.25 na dworcu PKS.
Podsumowanie spaceru: przebyliśmy 8 km, 13 tys. kroków i straciliśmy 420 kalorii. Co prawda nadrobiliśmy trochę lodami ale ruchu, jaki włożyliśmy w przebycie tych kilometrów, tlenu, jaki dał nam las i przyjaźni, która podczas tych spacerów zrodziła się między nami nikt nam nie odbierze.
Tekst i zdjęcia Aleksandra Biderman