Trzeci raz wyjeżdżamy na wczasy. Poprzednio dwa razy letnim miejscem naszego wypoczynku był Dziwnów.
Startujemy z naszego dworca 32-osobową grupą 2 lipca o godz. 6.00. Jedziemy do Ustronia Morskiego z Krzysiem Dolińskim. Po drodze zatrzymujemy się w Białogardzie, miejscu urodzenia Aleksandra Kwaśniewskiego.
 
Jest piękne, słoneczne południe. Oczekuje nas umówiony z nami pan Marcin dobrze znający historię tego miasta. Z ratuszowej wieży rozlega się hejnał miasta, którego korzenie sięgają początków XII wieku. W 1469 roku miał miejsce zatarg między Białogardem a Świdwinem, który przeszedł do historii jako tzw. wojna o krowę. Zginęło wówczas 300 białogardzian, a 100 dalszych dostało się do niewoli. Od roku 1969, czyli w 500. rocznicę tego wydarzenia, rokrocznie w czerwcu, naprzemiennie w obu tych miastach odbywają się zawody sprawnościowe ich mieszkańców. Zwycięzca na okres roku wchodzi w posiadanie krowich rogów. W tym roku zwyciężył Świdwin. Historię tę opowiedział pan Marcin oprowadzając nas po mieście i gotyckim kościele parafialnym z 1310 roku pw. Narodzenia Najświętszej Marii  Panny. Obejrzeliśmy pozostałości murów obronnych z przełomu XIV i XV wieku oraz Bramę Wysoką z początków XV wieku. Dalej przewodnik zaprowadził nas do muzeum białogardzkiego mieszczącego się w Starym Ratuszu. Tutaj oprócz zbiorów i zapisów dotyczących historii miasta od 2010 roku w błękitnym gabinecie znajduje się ponad 60 orderów i medali, które z całego świata otrzymał Aleksander Kwaśniewski pełniący urząd Prezydenta przez 10 lat. Jednym z najbardziej okazałym pod względem wykonania jubilerskiego jest Wielki Order Mugunghwa, przyznany prezydentowi Kwaśniewskiemu przez prezydenta Korei Południowej Roh Moo-Hyuna w 2004 roku. Są też tu jednak wyjątkowe ordery z Japonii, m.in. Najwyższy Order Chryzantemy oraz Order św. Jerzego i św. Michała z Wielkiej Brytanii. Podobnie interesujący to Wielcezaszczytny Order Łaźni, też przyznany prezydentowi Kwaśniewskiemu w Wielkiej Brytanii, Order Orła Białego, Order Chryzantemy od japońskiego cesarza Akihito, Francuska Legia Honorowa, grecki Order Zbawiciela i wiele innych. Wszystkie odznaczenia prezydenckie będą gościły w Białogardzie przez najbliższe 10 lat. Od 2014 roku muzeum wzbogaciło się również o ponad 4000 książek otrzymane w darze od Fundacji Aleksandra Kwaśniewskiego Amicus Europae. Większość to pozycje niepowtarzalne, prawie połowa z nich ma dedykacje. Jest tu m.in. Pismo Święte wydrukowane na Ukrainie z 1688 roku, księga z Gruzji  w okładce ze szczerego srebra, a także oprawione dokumenty o Ignacym Domeyce, wydane w Chile, gdzie ten wybitny Polak budował kolej. Wszystkie te tomy są do dyspozycji czytelnika na miejscu. Opuszczamy gościnny Biłgoraj naładowani wiedzą i mający świadomość, że jesteśmy nielicznymi, którzy mogli to wszystko ujrzeć na własne oczy. Żegnamy się z panem Marcinem dziękując mu za poświęcony nam czas.
Ruszamy w dalszą drogę. Do Ustronia Morskiego jeszcze nieco ponad dwie godziny. Do XIX wieku Ustronie Morskie było wioską rybacką. Należało do Niemiec. Od 1945 roku jest polskie. Jest to wieś typowo turystyczna, większość zakładów, hoteli i punktów gastronomicznych oferuje swoje usługi w miesiącach letnich. Jest przystań rybacka i piękna plaża o długości prawie 10 kilometrów. Jesteśmy na miejscu. Przy bramie wita nas pani Marlena, właścicielka Villi Marlena. Rozdzielamy pokoje, zabieramy walizki i… tydzień odpoczynku. Pokoje wyposażone są w łazienki, lodówki, radia, telewizory, czajniki elektryczne, ręczniki. Na zewnątrz znajdują się: plac zabaw dla dzieci, miejsca wypoczynkowe, grill, duży namiot na spotkania, trampolina, leżaki, rowery. Z inwentarza żywego: piesek Daisy, osiołek i kucyk. Do morza jest 15 minut drogi spacerkiem, tyle samo do miasta. Będzie nam tu dobrze. W niedzielę po mszy umawiamy się na Kino 3D. Oglądamy dwa filmy: Amazon (kolejka górska) oraz Genetic. Przeżycia ogromne, ale i radość wielka, że mogliśmy to widzieć. W poniedziałek wieczorem umawiamy się na słodki wieczór ciasteczkowy połączony ze śpiewaniem biesiadnych piosenek i opowiadaniem dowcipów. W czwartek robimy grilla. Pozostały czas każdy ma dla siebie. Oprócz deszczowej środy pogoda dopisuje, jesteśmy nieźle opaleni. Żywimy się sami, co dzień inna rybka, jest super. Niestety, nadeszła sobota. Ze łzami w oczach żegna się z nami właścicielka villi, pani Marlena. Dawno nie miała takich spokojnych gości.

Odjeżdżamy. O 10.00 jesteśmy umówieni w Dobrzycy. Kupuję bilety i pani przewodnik o pseudonimie Maciejka oprowadza nas po Ogrodach Tematycznych Hortulus. Ogrody te istnieją od 25 lat. Stąpając ostrożnie po wytyczonych ścieżkach przechodzimy przez ogród skalny, leśny, ogrody japońskie, francuskie, angielskie. Są ogrody zmysłów, barwy, światła i cienia, ogrody zielne, ogrody trawy i ogrody wodne. Mijamy rzeźby, altanki, mostki, oczka wodne, domek Baby Jagi, wspaniałe kolekcje róż w wielu odmianach, tysiące kwiatów rabatowych. Na zakończenie zwiedzania w markecie Ogród i Galeria dostępna jest bogata oferta kwiatów domowych, kaktusów, kwiatów rabatowych. Kupić tu także można artykuły do pielęgnacji i utrzymania ogrodu.
O umówionej godzinie ruszamy już w drogę powrotną do domu. Jeszcze tylko przystanek na obiad w Wałczu i jeden króciutki pod Śremem i o 18.00 jesteśmy w Gostyniu. Jak szybko minął ten tydzień ….
 
Opisała i zdjęcia zrobiła Aleksandra Biderman