11 stycznia, 13 osób stawiło się na cyklicznym spacerze. Ale… no właśnie. Na termometrze -10oC. Przyszłam punktualnie, ale decyzja zapadła bez mojego udziału. Postanowiono, że dzisiaj najpierw wypijemy kawę, później, kiedy się ociepli wyruszymy na spacer. Jak postanowiono, tak zrobiono. W zaprzyjaźnionym Domu Dziennego Pobytu zasiedliśmy 13-tką (może pechową) przy kawce. Było, jak zwykle, bardzo ciekawie. Trochę polityki, kawałów, potem Halina odczytała 3 wiersze Tadeusza, takie na czasie, kolędowe. Ja, kiedy znajdę coś ciekawego w czasopismach też przynoszę i dzielę się z pozostałymi uczestnikami spaceru. Tym razem był to zabawny wiersz o panu Izydorze, który przeszedł na emeryturę i drugi, bardziej refleksyjny pt. „Przepis na bycie ludzkim”. Minęła godzina, a nawet jeszcze trochę, czas zbierać się do wymarszu. I tu znowu… zonk. Zdecydowana większość była za rozejściem się do domów i tak zakończył się pierwszy w tym roku SPACER. Oby takich SPACERÓW było jak najmniej.
Pedometr Tadeusza, który mierzy nasze kroki, kilometry, spalone kalorie, milczał jak zaklęty.
Tekst i zdjęcia Aleksandra Biderman