Sobota 25 listopada 2017 godz. 6.00. Jest ciemno i deszczowo. Wczesna pora nie zniechęciła uczestników wycieczki (38 studentów GUTW) przygotowanej przez Ewę Knapkiewicz, która jest jednocześnie pilotem i przewodnikiem.

Autokar prowadzony przez pana Sławka po trzygodzinnej jeździe dociera do Świdnicy i zatrzymuje się na parkingu obok Kościoła Pokoju, od którego zaczynamy zwiedzanie.

To wyjątkowa świątynia ewangelicka zbudowana z drewna. Nazwa pochodzi od Pokoju Westfalskiego, kończącego wojnę trzydziestoletnią (1618-1648). Kamień węgielny pod jej budowę położono w sierpniu 1656r. a pierwsze nabożeństwo odprawiono 24 czerwca 1657r. Kościół zdumiewa swoim ogromem oraz niezwykłą architekturą. Jest to największa barokowa drewniana świątynia w Europie – na powierzchni 1090 mkw. mieści 7,5 tysiąca osób. Umożliwiają to dwie kondygnacje empor, które są pokryte 78 cytatami z Pisma Św. oraz scenami biblijnymi. Zdobią je także tarcze cechowe świdnickich rzemieślników, portrety mieszczan, herby rodowe szlachty i epitafia.

Zwraca uwagę bogaty barokowy ołtarz z zespołem rzeźb: Mojżesza, arcykapłana Aarona, Jezusa, Jana Chrzciciela oraz apostołów Piotra i Pawła, pomiędzy którymi znajduje się scena chrztu Chrystusa. Równie ozdobna jest ambona, której kosz podtrzymują personifikacje trzech cnót: Wiara, Nadzieja i Miłość. Na mównicy umieszczona jest klepsydra podzielona na 4 półgodzinne części, które wyznaczały czas kazania.

Najbardziej reprezentacyjna Loża Hochbergów naprzeciw ambony jest przeszklona, zdobiona dekoracją heraldyczną rodzin Hochberg i Reuss, a także girlandami kwiatowymi i widokami dóbr rodowych.

Nie sposób podczas krótkiego pobytu przyjrzeć się wszystkim elementom wystroju świątyni. Wysłuchujemy interesującej opowieści o tym obiekcie, która kończy się stwierdzeniem, że wiara luteran opiera się na czterech zasadach: sola scriptum, solum verbum, solus Christus, sola gratia.

Opuszczamy  świątynię. Wzrokiem obejmujemy inne obiekty stojące w jej pobliżu: dawną plebanię, dzwonnicę, dom dzwonnika, dom stróża – najmniejszy budynek, który jest obecnie kameralną przytulną kawiarnią. W tejże Baroccafe, zanim opuścimy Świdnicę, wypijemy pyszną kawę i uraczymy się smakowitym ciastem.

Tymczasem udajemy się w kierunku Katedry p.w. świętych Stanisława i Wacława. Wieża – jedna z najwyższych w Polsce – dominuje nad miastem i jest widoczna z daleka. Wznosi się na wysokość 101 m. Na dziedzińcu kościoła stoi kolumna św. Floriana pochodząca z 1684. To u jej stóp spotykamy się z miejscowym przewodnikiem, który oprowadzi nas po świątyni i z którym odbędziemy spacer po mieście.

Ten jeden z największych kościołów Dolnego Śląska powstał w XIV w. na polecenie księcia Bolka II Świdnickiego jako późnogotycka trzynawowa bazylika. Stojąc przed katedrą, podziwiamy cztery ozdobne portale, powyżej których znajduje się największe gotyckie okno w budowlach sakralnych na Śląsku. Ogrom budowli uderza także we wnętrzu. Sama nawa główna ma 71 m dług., 10 m szer. i 25 m wys. Łączna szerokość trzech naw wynosi 27 m. Wrażenie robi gwiaździste sklepienie wspierające się na okrągłym filarze. Po pożarze, który zniszczył gotycki wystrój wnętrza, jezuici dokonali na przełomie XVII i XVIII w. jego przebudowy w stylu barokowym. Większość rzeźb i ołtarzy wykonał Jan Riedel. Ołtarz główny jest jego najwybitniejszym dziełem, scena główna przedstawiająca Matkę Bożą z Dzieciątkiem w otoczeniu świętych umiejscowiona jest pod baldachimem wspartym na siedmiu kolumnach. We wnętrzu znajduje się także Pieta z ok. 1420 r.

Przewodnik z wielką dumą opowiadał o Świdnicy, która nazywana jest czasami „małym Krakowem”. Już w XIV wieku była największym po Wrocławiu miastem śląskim. Słynęła z wyrobu sukna i znakomitego piwa. W mieście znajduje się wiele odrestaurowanych zabytków. Przedsmak tego, co można podziwiać, daje wygląd Rynku otoczonego pięknymi kamieniczkami, z których każda ma swoją historię. Pod numerem 25 stoi tzw. Pałac Hochbergów. To renesansowa kamienica, zmodernizowana i przebudowana w roku 1730. Zachowały się barokowe drewniane drzwi frontowe oraz oryginalny portal z kolumnami i znajdującym się na nich balkonem wykonanym z piaskowca.

Oprócz rzeźb zdobiących kamienice mieszczańskie i ratusz istnieją jeszcze zabytkowe fontanny miejskie. W centralnej części rynku znajduje się kolumna św. Trójcy z czerwonego piaskowca. W założeniu miała ona symbolizować geometryczny środek średniowiecznego miasta.

W centrum miasta stoi Ratusz. W niszach narożników budynku znajdują się dwie kamienne rzeźby, są to figura św. Jana Nepomucena i figura św. Floriana, których autorem był świdnicki mistrz Georg Leonhard Weber. W szczytowej części elewacji zewnętrznej znajduje się barokowy portal balkonowy oraz kamienne posągi książąt świdnicko-jaworskich przeniesione na to miejsce z dawnej wieży ratuszowej. Patrząc od lewej są to: Bolko I, Bernard, Bolko II oraz Karol IV.

Ciekawą atrakcją jest Ławeczka Marii Cunitz odsłonięta 31 marca 2009 r. Przedstawia postać kobiety-astronoma Marii Cunitz (ok. 1610-1664), która znaczną część życia spędziła w Świdnicy. Siedząca na ławce uczona spogląda w niebo, trzymając w dłoniach swoje dzieło „Urania propitia” oraz (astrolabium). Nie pominęliśmy okazji, aby zrobić sobie na ławeczce pamiątkowe zdjęcia.

Kończąc swoją pogawędkę o mieście, przewodnik wspomniał, że ze Świdnicy pochodzi wielu znakomitych ludzi. Niegdyś w Świdnicy żyła i pracowała kobieta, która dała imię jednemu z kraterów na Wenus, a także Czerwony Baron, najsłynniejszy lotnik z czasów I wojny światowej. Z dziś żyjących obywateli warto wymienić urodzonych lub mieszkających tu dziennikarza Wojciecha Manna, Rzecznika Praw Dziecka Marka Michalaka oraz siatkarkę Dorotę Świeniewicz.

Zanim opuścimy Rynek, mamy okazję wejść/wjechać na wieżę ratuszową, skąd rozciąga się wspaniały widok na panoramę miasta i okolicy.

Usatysfakcjonowani, ale i zmęczeni spacerem po mieście, podążamy w stronę Placu Pokoju, aby w kawiarni trochę odetchnąć i – delektując się ciastem i kawą – wymienić się wrażeniami.

Czeka nas zmiana nastroju – udajemy się do Rogoźnicy, a właściwie do Muzeum Gross-Rosen.

Gdy autokar zatrzymuje się na rozległym parkingu, w oddali dostrzegamy główną bramę obozową. Najpierw jednak wchodzimy do budynku dawnej kantyny SS stojącego przed bramą, gdzie obejrzymy przejmującą wystawę obrazującą realia codziennego życia więźniów oraz makietę obozu, którego historię opowie przewodniczka z Muzeum. Obóz Gross-Rosen powstał w sierpniu 1940 roku jako filia KL Sachsenhausen. Pierwszy transport przybył tam 2 sierpnia 1940 roku. W pierwszych dwóch latach istnienia KL Gross-Rosen był małym obozem nastawionym na obsługę kamieniołomu. Ogółem przez Gross-Rosen – obóz macierzysty i jego filie – przeszło około 125 000 więźniów. Szacunkowa liczba ofiar obozu Gross-Rosen wynosi około 40 000.

W lutym 1945 r. więźniowie obozu głównego w Rogoźnicy zostali ewakuowani. 13 lutego odszedł ostatni transport.

Wychodzimy na zewnątrz i drogą z granitowych kostek zbudowaną przez więźniów udajemy się w kierunku bramy głównej.
Zatrzymujemy się przed pomnikiem upamiętniającym ofiary. Obok na szynach stoi kopalniany wózek. Wspinamy się drogą, którą więźniowie chodzili do kamieniołomu. Z góry spoglądamy na miejsce pracy i męczeństwa więźniów, które śmiało można nazwać kamiennym piekłem. Następnie dochodzimy do placu apelowego z rzucającą się w oczy szubienicą (rekonstrukcją). Obok znajdują się przyziemia dawnej kuchni obozowej z pozostałościami wyposażenia – basenami do wstępnej obróbki warzyw. Podchodzimy do dawnego miejsca straceń, nad którym dominuje suche drzewo na wzgórzu. Obok stoi przenośne krematorium, a na granicy obozu zrekonstruowana wieża strażnicza. Niemal w centrum placu obozowego wznosi się mauzoleum z prochami pomordowanych z 90 podobozów Gross-Rosen z Dolnego Śląska. Wchodzimy do baraku francuskiego, w którym oglądamy typowe wyposażenie: ciasno ustawione prycze, szafy, stoły. W przyziemiu dawnej tkalni oglądamy wystawę: przedmioty używane przez więźniów, fragmenty listów. Mamy też okazję obejrzeć filmy prezentujące wspomnienia więźniów, którzy przeżyli obóz.

Jak usłyszeliśmy, KL Gross-Rosen był postrzegany jako jeden z najcięższych obozów koncentracyjnych. Mordercza 12-godzinna praca w kamieniołomie, głodowe racje żywnościowe, brak należytej opieki lekarskiej, nieustanne maltretowanie i terroryzowanie więźniów zarówno przez załogę SS, jak i więźniów funkcyjnych powodowały dużą śmiertelność – średnio więźniowie przeżywali 3 miesiące.

Obóz – muzeum opuszczamy w refleksyjnym nastroju, który pogłębia zapadający zmierzch.

Kolejnym miejscem naszej wycieczki jest Jawor, do którego docieramy już po zachodzie słońca. Tutejszy Kościół Pokoju jest jednym z trzech wybudowanych po wojnie trzydziestoletniej i jednym z dwóch zachowanych do dziś. Nie zachował się kościół w Głogowie.

Kościół w Jaworze o wymiarach 42 na 25 m o powierzchni wnętrza 1180m² może wraz z emporami pomieścić 6000 wiernych. Jako budulca użyto drewna, gliny, słomy i piachu. Od położenia kamienia węgielnego do poświęcenia jaworskiej świątyni, które nastąpiło 23 grudnia 1655r. upłynęło zaledwie 20 miesięcy. Należy dodać, że fundusze uzbierali sami wierni. Po wejściu do świątyni zwróciliśmy uwagę na piękny strop kasetonowy pokryty białoniebieskimi ornamentami roślinnymi w śląskim stylu ludowym i 4 kondygnacje empor ozdobione malowidłami: są to sceny z Nowego i Starego Testamentu, herby rodów szlacheckich. Chyba najpiękniejszą częścią wyposażenia jest ambona w barokowym stylu, którą podpiera anioł trzymający otwartą księgę z napisem „Wieczna Ewangelia”. Mieliśmy okazję wejść po krętych schodach na pierwszą kondygnację i z tej wysokości objąć wzrokiem całą nawę główną.

Z powodu zmroku nie mogliśmy obejrzeć świątyni z zewnątrz, szczególnie dobudowanej od strony południowej kościoła dzwonnicy.

Ostatni punkt programu wycieczki to wizyta w Muzeum Regionalnym. Jego zbiory są bogate i bardzo ciekawe. Zaczynamy od ekspozycji ukazującej skarby Sudetów czyli różne minerały. W części archeologicznej oglądamy naczynia i narzędzia od epoki neolitu do okresu wpływów rzymskich. Oddzielny zbiór tworzą wykopaliska ceramiki ze studni w krypcie kościoła klasztornego bernardynów, odkopane tu w 1990 roku. W innej sali zwraca uwagę bogaty zbiór konwisarstwa, formy piernikarskie oraz dzieła złotników jaworskich, a także XVIII i XIX-wieczne fajanse, w tym zbiór kamionki bolesławieckiej. Efektownie wyglądała ekspozycja etnograficzna, na którą składają się elementy wystroju dawnej izby dolnośląskiej: meble, naczynia, obrazy na szkle, zabawki, dewocjonalia i in. Zbiory etnograficzne uzupełniają elementy ubioru, a także urządzenia domowe, w tym kołowrotki i narzędzia tkackie. Pracownica muzeum zademonstrowała działania krosna i sposób domowego wyrobu tkanin. Nie można nie wspomnieć o kolekcji broni białej i palnej, pośród której na uwagę zasługują średniowieczne miecze i XVII-wieczne halabardy. Oddzielną ekspozycję tworzą obrazy, rzeźby i transfery XIII-XIV-wiecznych fresków zgromadzone na ekspozycji Galerii Śląskiej Sztuki Sakralnej.

Miłym, choć niespodziewanym wydarzeniem był krótki koncert fortepianowy w wykonaniu Krysi – uczestniczki wycieczki.

Dopełnieniem tego bogatego we wrażenia dnia był posiłek spożyty w restauracji. Tak pokrzepieni na duchu i ciele w dobrych  nastrojach wracaliśmy do Gostynia. Żegnając się, dziękowaliśmy organizatorom i kierowcy za wspaniałą wycieczkę i już planowaliśmy następną eskapadę.

Zrelacjonowała Halina Spichał
zdjęcia Zbigniew Kosiński