24 września w 12-osobowym składzie wyjechaliśmy do Leszna na zaproszenie naszej koleżanki Marylki Nowak, która tam znalazła swoje miejsce na ziemi. Dawna mieszkanka Grabonoga chciała nam pokazać miasto, w którym teraz przyszło jej żyć.
Razem z Marylką była nas szczęśliwa 13-tka (z jednym panem). Pogoda za bardzo nas nie rozpieszczała, było chłodno, niektórym zimno, ale nie padało. Na 10.00 Marylka umówiła nas z przewodnikiem po Lesznie, panią Małgorzatą Gniazdowską. Ponieważ zjawiliśmy się nieco przed czasem przeszliśmy się uliczkami Leszna podziwiając murale Dąbrówki i Wieniawity. O umówionej godzinie powitała nas pani Małgorzata i zaprosiła do wnętrza dawnej synagogi, która dziś pełni rolę muzeum. W niezwykle ciekawy sposób przedstawiła nam historię Leszna, o którym pierwsza wzmianka pochodzi z 1393 roku. Leszno było własnością rodu szlacheckiego Wieniawa, który to ród od nazwy miejscowości przyjął nazwisko Leszczyński. W wieku XVII miasto było mieszaniną ludności czterech wyznań: katolików, luteranów, braci czeskich oraz Żydów.
Pani przewodnik prowadzi nas trasą „Śladami króla Stanisława Leszczyńskiego”. Mijamy najstarszy obok synagogi barokowy zabytek w obrębie dzielnicy żydowskiej, Dom Nauki Bet Ha Midrasz. Witamy się z postacią Stanisława Grochowiaka, poety leszczyńskiego, wchodzimy do kościoła parafialnego Świętego Krzyża i odwiedzamy znajdujące się przy kościele lapidarium. Dalej na naszej drodze jest kościół św. Jana Chrzciciela wybudowany w połowie XVII wieku przez braci czeskich. Robimy sobie piękne zdjęcie pod kolorowymi parasolkami i udajemy się do kolejnego kościoła. Tym razem jest to Bazylika Mniejsza pod wezwaniem św. Mikołaja wybudowana na początku XVIII wieku przez Pompeo Ferrariego. Na ulicy Słowiańskiej, tuż przy wejściu na rynek nad naszymi głowami pojawiła się instalacja z żurawi, które wieczorem oświetlają deptak. Zatrzymujemy się chwilę przy ratuszu i znowu kolejna instalacja: nad ulicą Bracką zawisły kolorowe latawce. Żegnamy się z panią Małgorzatą Gniazdowską.
Chwilę przerwy przeznaczamy na obiad i kawę w Pireusie. Następnie udajemy się do Osiecznej do Muzeum Młynarstwa i Rolnictwa. Tam czeka na nas magiczne miejsce pełne zieleni, kwiatów, starych narzędzi rolniczych, rękodzielnictwa, miodów wszelakich i oczywiście wiatraków. Jest to jedyne miejsce w Polsce gdzie tak blisko siebie stoją trzy wiatraki. Najstarszy pochodzi z 1761 roku. Wiatraki noszą imiona swoich ostatnich właścicieli: Franciszek, Józef Adam i Leon. Dwa z nich należą do Muzeum, trzeci jest w posiadaniu osoby prywatnej. My zwiedzamy jeden z nich, pochodzi on z 1763 r. Na szczególną uwagę zasługuje jego zabytkowe wnętrze, w którym bez większych zmian zachowały się wszystkie maszyny i urządzenia młyńskie. Oprócz tego jak wytwarzano mąkę dowiadujemy się też od przewodnika wielu ciekawostek. Młynarz pracował albo sam albo z jednym pomocnikiem. Najczęściej był to jego syn. Gdy ktoś odwiedzał młynarza to on wychodził na zewnątrz. Do środka nikt nie był wpuszczany, nawet żona młynarza.
Na zakończenie zwiedzania wstępujemy do sklepiku z pamiątkami, dokonujemy zakupów, również świeżego chleba z chrupiącą skórką i wsiadamy do autobusu. Nasz „licznik” pokazał 8 kilometrów. Zaświeciło słońce a my wracamy zadowoleni do domu.