Powitałyśmy nową koleżankę, Dorotę. Dorota po raz pierwszy zapisała się w tym roku, Była z nami na wczasach w Jastarni i czynnie uczestniczy w wydarzeniach organizowanych przez Uniwersytet.
Razem jest nas dziś siedem koleżanek. 10 listopada, pogoda dopisuje. Rozpoczynamy nasze spacery szlakiem murali gostyńskich. Historia murali, czyli wielkich malowideł ściennych sięga Meksyku pierwszej połowy XX wieku. Ozdabiano nimi budynki urzędowe. W Polsce pierwsze murale powstawały w czasach PRL-u, pełniły jednak tylko funkcję reklamową. Dopiero w latach 90 zaczęto ozdabiać ściany innymi niż reklamowe malowidłami. Był to też sposób na odmienianie starych, odrapanych fasad budynków. Dziś malowidła ścienne powstają na instytucjach kultury, oświaty, na zlecenie urzędów, fundacji. W Gostyniu i okolicy część murali namalowali kibice Lecha, ale sporo malowideł ściennych wykonał Łukasz Grobelny, grafik z Krotoszyna.
Zatrzymujemy się przy bocznej ścianie budynku baru „U Franka”. Ścianę ozdobiła miniatura maków z gostyńskiej „dwójki”. Wykonawcami muralu są twórcy gostyńscy: Aleksandra Adamczak, Aleksandra Karolczak, Stanisław Szymkowiak i Magdalena Korniłowicz.
Dalej udajemy się chodnikiem pod górkę w kierunku Zespołu Szkół Specjalnych w Brzeziu. Pod nogami szeleszczą nam jesienne liście, wychodzi słońce. Droga przez ulicę Strzelecką i dalej przez Brzezie do Ponieca jest od kilku miesięcy zamknięta ze względu na inwestycję, którą prowadzi gmina Gostyń. W miejscu gdzie trwają prace związane z budową łącznika ulicy Leszczyńskiej z ulicą Podgórną wykonawca prowadzi działania związane z przekierowaniem cieku Brzezinka. Trwa budowa przepustu na skrzyżowaniu. Dla pieszych zrobione jest dogodne przejście, ruch samochodowy jednak nie istnieje.
Autorem muralu wykonanego na szczytowej ścianie hali sportowej jest Łukasz Grobelny. Dzieło jest malarską interpretacją dziecięcej wyobraźni, zabaw i beztroskiego postrzegania rzeczywistości. Przedstawia on ręce dziecka w dynamicznym ruchu, wyciągnięte ku górze w radosnej pogoni za mydlanymi bańkami. W jednej z nich umieszczona została niebieska żaglówka. Do wykonania malowidła użyto wysokiej jakości farb silikonowych, co ma zapewnić mu trwałość co najmniej na kilka lat.
Odbijamy w kierunku Kondensowni. Tam na stołówce zamierzamy wypić kawę. Godzina jeszcze wczesna więc skuszone widokiem choinek wstępujemy do Ogrodnictwa Nowackich. Panie jeszcze wykładają ozdoby świąteczne, niemniej jednak można już rozkoszować się różnorodnością tych ozdób i coś wybrać dla siebie. Pani w Kondensowni oświadcza, że to jest stołówka, obiad owszem zjeść możemy, ale kawy wypić to już nie. Jesteśmy niemiło zaskoczone. Nie raz tu piłyśmy kawę i byłyśmy zachwycone miejscem i obsługą. Trudno.
Wracamy przez Górną. Duży blok w kształcie litery L już gotowy, obok buduje się drugi. Przed nimi roboty na drodze, która ma dołączyć do ulicy Podgórnej. Jedna z naszych koleżanek zaprasza nas do siebie i tam raczymy się kawą i ciasteczkami.
I to by było na tyle. 11 kilometrów. Dużo czy nie? Gdyby ktoś ci powiedział, że masz gdzieś iść pieszo, to tylko 11 km, czy pomyślałbyś, że tylko 11, czy że aż 11?
tekst i zdjęcia Aleksandra Biderman