W gostyńskim muzeum

Odwiedzamy różne miejsca w Polsce i znajdujące się tam muzea. Ale tak naprawdę wiele osób nie było jeszcze w naszym muzeum.

Dziś, 11 października 2023 roku 14-osobowa grupa Gostyńskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku udała się na ulicę Kościelną 5, gdzie od 2009 roku swoją siedzibę ma Muzeum w Gostyniu. Przywitała nas pani Ania, pracownik muzeum, która pokazała nam salę na parterze, a w niej różne eksponaty poczynając od najstarszych wykopalisk z Podrzecza i Grabonoga. Zwróciła naszą uwagę na starodruki, stare pocztówki z Gostynia i okolic, obrazy na ścianach (m.in. portret Przemysła II, Mariana Węclewicza), medale, odznaczenia, broń, pasiak oświęcimski, tablicę poświęconą 30. zamordowanym na Rynku w Gostyniu i wiele innych pamiątek. Potem przeszliśmy do sali wystawowej zobaczyć zdjęcia ukazujące ludobójstwo wołyńsko-galicyjskie w latach 1943-1945 pt. „Sąsiedzka krew”. Na pierwszym piętrze jest tzw. „Pokój zagadek”. To wycieczka do innego świata, do innej rzeczywistości, na którą możemy zabrać znajomych i szukając wskazówek, kluczy, podpowiedzi uratować Napoleona. Ta zabawa nosi nazwę: Misja Napoleon. Może to i pouczające, ale jeszcze niedawno te pomieszczenia wypełnione były regionaliami. Szkoda, że nie można zobaczyć jak ludzie ubierali się na biskupiznie, sprzętów gospodarskich, rzeźb Andrzeja Majchrzaka z Karchowa, poznać największego syna tej ziemi, profesora Stanisława Helsztyńskiego. Zadawaliśmy mnóstwo pytań naszej przewodniczce, ona dzielnie nam odpowiadała. W podwórzu na dwóch ścianach mieści się fototapeta Gostynia. Niektóre osoby były tu po raz pierwszy.

Z muzeum poszliśmy na Świętą Górę. To ostatni moment, żeby popatrzeć na fundamenty dużej budowli jaka została odkryta po zdjęciu około półmetrowej warstwy ziemi w związku z budową parkingu przed bazyliką. Już na ten temat pisałam, roboty po długim czasie oczekiwania na decyzję konserwatora zabytków znów ruszą. Wszystko zostanie dokładnie zbadane, sfotografowane, przykryte, dopiero na tym postanie parking. Weszłyśmy jeszcze do klasztoru. Tam trwają prace przy odmalowywaniu plafonów.

Dziś przeszłyśmy 7 kilometrów. Mamy nową spacerowiczkę: Dorotę. Korzystając z ładnej pogody kawę wypiłyśmy na dworze przy stołówce Verni.
tekst i zdjęcia Aleksandra Biderman