Tajemnica „szatańskiego” głazu

Na polu między Czajkowem a Aleksandrowem w odległości 500 metrów na wschód od Aleksandrowa a 50 metrów od szosy Gostyń – Poniec leży głaz narzutowy. Obwód głazu wynosi 9,15 m., wysokość 1,60.

W ostatnim tegorocznym rajdzie rowerowym wzięły udział 4 cyklistki. Jest 19 października, zimno, temperatura około 9 stopni, wieje wiatr. Wybieramy się obejrzeć ów „szatański” głaz.

Jedna z legend mówi, że to wyznacznik końca świata i że kamień rok w rok zbliża się do drogi, a kiedy już osiągnie jej kraniec życie na ziemi się skończy. Druga z legend mówi o rannym żołnierzu wracającym z bitwy, który odpoczywając w cieniu pod tym kamieniem obiecał Bogu, że jeśli przeżyje, powróci i w ramach wdzięczności umieści na jego wierzchołku krucyfiks zwrócony frontem w jego rodzinne strony. Trzecia z legend opowiada o żołnierzu pochowanym pod tym kamieniem. Czwarta z kolei legenda mówi o tym, że dawniej ludzie byli prości, żyli w dostatku, wierzyli i praktykowali. Nikt nie oddawał czci złu i szatanowi. Diabłu się to bardzo nie podobało i próbował na wszystkie sposoby ludzi ze sobą skłócić. Udało mu się to dopiero wtedy, gdy Polska z drewnianej stawała się murowana. Diabeł zrzucił na pobliskie pola ogromny głaz mając nadzieję, że ludzie będą chcieli go wykorzystać jako budulec. I tak się stało. Ludzie odłupywali po kawałku i z tego kamienia budowali domy, stodoły, drogi. Aż w końcu kamienia było coraz mniej. Ludzie bojąc się, ze nie starczy go na wszystko zaczęli go w swoich obejściach magazynować. Dochodziło do kłótni, zawiści, nawet zabito konia, który wywoził budulec. Diabeł był radosny. Wreszcie mu się udało skłócić ludzi. Spory trwały kilkadziesiąt, może i kilkaset lat. Załagodziła je dopiero nieznana z nazwiska hrabina, która na jego szczycie kazała umocować krzyż wierząc, że to zakończy kłótnie. Nikt przecież nie odważy się zniszczyć naznaczonego krzyżem głazu.

Paweł Gruszka, znany m.in. ze Stowarzyszenia Pomost, odkrył, dzięki znajomemu historykowi, że tą hrabiną, która zapobiegła całkowitemu zniszczeniu głazu była hrabina Mielżyńska. Krzyż na kamieniu zwrócony jest w stronę pałacu w Pawłowicach, dawnej siedziby rodu Mielżyńskich.

Z Aleksandrowa udałyśmy się do Czajkowa, gdzie najbardziej smakowite placki pieką państwo Piotr i Danuta Praczykowie. Zakupiłyśmy trochę do domu: napoleonki, serniki, muszelki, jabłeczniki. Mała degustacja odbyła się nad stawem w Czajkowie, stamtąd już przez Golę, ścieżką rowerową i parkiem dotarliśmy na kawę do baru „U Franka”.

Przejechane 19 kilometrów.

Tekst i zdjęcia Aleksandra Biderman