28 lutego. Termin spaceru, a tu… -120C. Przy takiej temperaturze nie bardzo można spacerować po dworze, więc siedzimy w biurze. Jest nas dziesiątka. Jedna z koleżanek miała imieninki, było co wypić (kawkę) i czym przekąsić (czekoladką). Godzinka minęła nam szybko na kawałach, wspomnieniach i ciekawostkach. Poznaliśmy np. historię ziemniaka.
Po tej godzinie, kiedy słonko zajrzało nam w okno, wyruszyłyśmy „obatuchane” w szale i czapki, zapięte pod samą szyję ulicą Polną i dalej Zachodnią do ronda i potem już w stronę miasta. Gdzieś tam po drodze w ogródku przydomowym dostrzegliśmy puchate, szare baźki. Na polu w niewielkim zagłębieniu woda zmieniła się w lód. „Szczypie w nosy, szczypie w uszy…” – to cytat z piosenki przedszkolaka, ale jaki dziś aktualny. Warto było odetchnąć mroźnym powietrzem.