I wymarzona pogoda na spacer. Dziś 23 września. Zaczynamy w dziesiątkę, w tym jeden mężczyzna. Po krótkiej naradzie i moich trzech propozycjach wybieramy spacer, którym pożegnamy lato, powitamy jesień, a więc będzie wszystkiego po trochu.
Ulicą Poznańską dochodzimy do początku ścieżki rowerowej wiodącej do Kunowa. Zostawiamy za sobą uliczny gwar i spaliny samochodowe i nowiutką asfaltową szosą idziemy w kierunku niewielkiej wsi Ostrowo. Stąd pochodzi jedna z naszych koleżanek – Kazia. Jest ona naszym przewodnikiem po tym terenie. Jest pięknie, zielono, lato nie chce jeszcze przekazywać swoich rządów jesieni. Co chwilę ktoś zdejmuje wierzchnie odzienie pozwalając słońcu na odrobinę pieszczoty. Znajdujemy kamień przyrody, piękny, duży jesion i pomarańczowe dynie rosnące tuż przy drodze. Kukurydza na polach już ścięta, maszyny pracują przy rozdrabnianiu zielonych części roślin, inne usypują je w pryzmy, z których wytworzy się kiszonka dla zwierząt. Wioska (a raczej jej część, którą podążamy) jest malutka, kolorowa, przed domkami dużo zieleni. Co chwilę mijają nas ciągniki. W kalendarzu jeszcze lato a tutaj jesienna praca wre na całego. Widoki przepiękne. W naszym płaskim krajobrazie Ostrowo wyróżnia się pagórkami, górkami. Ziemie uprawne zaliczane są do VI klasy, dlatego też uprawia się tu dużo niewymagającej kukurydzy.
Wchodzimy do lasu. Rolniczy gwar maszyn zmienia się w ciszę. Susza panująca od kilkunastu dni zniechęciła ludzi do zbierania grzybów. Idziemy duktem i po jakimś czasie wychodzimy na ulicę Nad Kanią. Tam u dobrej naszej znajomej czeka pięknie nakryty stół, aromatyczna kawa i pachnące ciasto ze śliwkami. Chwila odpoczynku każdemu się należy. Przeszliśmy dziś wiele kilometrów. Pod domem sprawdziłam krokomierz: 21 tys. kroków i 13 kilometrów. Dużo, ale było warto.
Tekst i zdjęcia Aleksandra Biderman