Tak pięknie dzisiaj. Jest nas 8 osób, 27 października. Pogoda się poprawiła, jesień ukazuje się we wszystkich kolorach. Po raz drugi udajemy się do lasu, by odnaleźć może to o czym pisał Tadeusz Wywrocki w wierszu „Jak nie kochać jesieni”
„Jak nie kochać jesieni, jej babiego lata,
Liści niesionych wiatrem w rytm deszczu tańczących…
Jak nie kochać jesieni, jej barw purpurowych,
Szarych, złotych, czerwonych, srebrnych, szczerozłotych…”
Ulicą Polną dochodzimy do ulicy Leśnej i tam odgrodzone od drogi czeka nas miejsce na odpoczynek po długiej podróży. My dopiero zaczynamy spacer, ale coś co niosę z sobą nie może czekać. Rano włożyłam do piekarnika całą blachę jabłek i teraz wykładam je na drewniany stół. Każde owinięte w sreberko i dodatkowo włożone do termicznej torby zachowało ciepło i aromat. Rozkoszujemy się ich smakiem… Są cudowne…
Po gorącym posiłku czas odpracować tę przerwę. Ruszamy w las. Zwracamy uwagę na boki, może znajdziemy jakieś grzyby, wszak pogoda dopisuje, jest ciepło, mokro, niestety, grzybów nie ma. Znalazłyśmy aż dwa i to w dodatku robaczywe. Brak grzybów rekompensują nam kolory liści, powalone drzewa, cisza i rozmowy, które się toczą. Wychodzimy na Golę po drodze mijając „hotel dla ptaków”. Ścieżką rowerową dochodzimy do baru „U Franka” na kawę, oczywiście. W nogach mamy prawie 11 km, spalone 700 kalorii. Możemy pozwolić sobie na imieninowe słodkości, którymi częstuje Jadwiga.
Ja przedstawiam wczasy przyszłoroczne w Dźwirzynie i opowiadam o pierwszym Sycylijczyku, który zamieszkał w naszym mieście. A jak się to stało, że dziś wraz z żoną prowadzi pizzerię na Kolejowej, doczekali piątki dzieci i bardzo mu się podoba w naszym Gostyniu możecie przeczytać w najnowszym wydaniu Życia Gostynia.