Są grzyby
10 października we dwie, ja i Dorota, ulicą Nad Kanią dojechałyśmy do lasu. U znajomej zostawiłyśmy rowery, w ręce dzierżąc papierowe torby. Las powitał nas niesamowitą ciszą i spokojem. Co chwilę któraś z nas nachylała się by wrzucić do torby znaleziony grzyb. A tych grzybów trochę było. Z moich kani zrobiłam pyszną kolację a trzy długie sznurki już się suszą. Dorota była również bardzo zadowolona ze zbiorów. A że było nas tylko dwie? No cóż, niech żałują te, co nie mogły jechać. Może za tydzień też nam się taka wyprawa uda…
Przejechanych kilometrów – 8

Tekst i zdjęcia Aleksandra Biderman