20 maja 2011 roku, godz. 5.00 rano. Stawiamy się punktualnie na PKS-ie – 32 osoby z Uniwersytetu. Autokar podjeżdża, pakujemy bagaże, wsiadamy, zajmujemy miejsca. W sumie jest nas 34 z kierowcą i jego żoną. Humory od rana dopisują. Andrzej Czabajski jest naszym kierownikiem, pilotem i przewodnikiem. Po drodze, kiedy mijamy ciekawe miejsca, miejscowości – informuje nas o tym i krótko omawia.
Zajeżdżamy do Gdyni. Wysiadamy, idziemy do portu. Część osób idzie na miasto, część odwiedza Akwarium Gdyńskie Morskiego Instytutu w Gdyni. Na placu przy porcie trwa akurat Festyn Ekologiczny. Jedziemy na obiad do pięknej restauracji i dalej już do celu naszej podróży – Dębek. Miejscowość ta była małą osadą rybacką, dopóki w roku 1922 nie zwrócił na nią uwagi profesor Jurasz – Senior. Od tego roku datuje się parcelacja Dębek. Pierwszymi letnikami byli państwo Iwaszkiewiczowie. Od 1935 roku domków letniskowych przybywa bardzo dużo, pobudowana zostaje też kaplica XX. Zmartwychwstańców. II wojna światowa zniszczyła niemal wszystko. Zniknął dom Iwaszkiewiczów. Po wojnie Dębki zaczęły się odbudowywać, odnowiono również kaplicę.
200 metrów od morza stoi dom nazywany Domem Profesora Wrzoska. Profesor Adam Wrzosek, lekarz, związany z Akademią Medyczną w Poznaniu wraz ze swoją żoną od 1922 roku zarządzali domem nabytym od rolnika – Kaszuba. Wojna doprowadziła dom do ruiny. Po wojnie został odbudowany. Od lat 50-tych służył on różnym grupom religijnym jako dom spotkaniowy, wypoczynkowo-obozowy. Od 2001 roku został przekazany Caritas Archidiecezji Poznańskiej na cele charytatywno-wypoczynkowe. Aktu poświęcenia dokonał w 2002 roku ksiądz Arcybiskup Stanisław Gądecki. Przebywali tutaj m.in.: profesor Stefan Stuligrosz, Hanna Skarżanka, Anna Nehrebecka, Maja Komorowska. Ośrodek położony jest na terenie Nadmorskiego Parku Narodowego, z dala od zgiełku, przy ujściu rzeki Piaśnicy. Plaża jest szeroka, piaszczysta. Do Karwi i Białogóry – najbliższych miejscowości jest po 10 km w jedną i w drugą stronę. Dom nazywa się dziś Gwiazda Morza. Wyciągamy z autobusu nasze bagaże, idziemy na przygotowaną dla nas obiadokolację. Później w naszych pokojach rozpakowujemy torby, odświeżamy się po podróży, idziemy na mszę świętą, którą odprawia dla nas ksiądz Artur, nasz student. Kaplica znajduje się na piętrze budynku. Posileni ciałem i duchem idziemy przywitać się z morzem. Jest pięknie: lekka fala rozbija się o brzeg, piasek czyściutki, muszelek i kamieni jak na lekarstwo. Wielu z nas po raz pierwszy widzi rzekę uchodzącą do morza.
Zarządzający Domem (małżeństwo) oraz pani, która pomaga od maja do września bardzo o nas dbają. Po mszy świętej, o godz. 7.30, jest śniadanko. Jedzenia jest sporo, chleb, bułki, płatki, dżem, wędlina, drożdżówka lub ciastka. Jest mleko, kawa, herbata. Bułkę i drożdżówkę na ogół zabieramy sobie na później. Są woreczki na zapakowanie drugiego śniadania. Obiadokolację jemy między godziną 17.00 a 18.00, zależy to od naszego powrotu. Zawsze jest zupa, ziemniaki, mięso bądź ryba i kompot do popicia, jakieś ciasto lub jogurt. W chlebaku wyłożony jest pokrojony chleb, serek i smalec. Chleb ze smalcem ma ogromne wzięcie. Można się nim delektować o każdej porze dnia i nocy (chlebak jest sukcesywnie uzupełniany). Jest czajnik, nie brakuje w związku z tym amatorów kawy czy herbaty.
W pierwszym dniu naszego pobytu w Dębkach, zapoznajemy się z miejscowością. Spacerujemy jedyną szeroką drogą, podziwiając różne domy, wille, pensjonaty. Większość sklepików, budek z jedzeniem, niewielkich restauracji jeszcze nie zaczęło zarabiać na wczasowiczach. Ci napłyną dopiero jak skończy się rok szkolny. Od głównej drogi prowadzą wejścia na plaże. Wchodzimy wejściem nr 18, idziemy po mokrym piasku, głęboko oddychając, w stronę „naszego” domku, aż do wejścia nr 24, którym po przebyciu krótkiego odcinka leśnego dochodzimy do Gwiazdy Morza. Wieczorem raz jeszcze udajemy się nad morze by podziwiać najpiękniejsze zjawisko przyrody: zachód słońca nad morzem. Ponieważ jeszcze jest widać, mamy trochę czasu przed zaśnięciem na wspominanie dnia, opowiadanie dowcipów, na lepsze poznawanie siebie. Po 22.00 grzecznie jednak udajemy się do swoich pokojów.
Trzeci dzień naszej wycieczki to zwiedzenie Bazyliki Archikatedralnej w Gdańsku-Oliwie, podniesionej do godności Bazyliki Mniejszej (tak jak nasz klasztor na św. Górze). Bazylika posiada 23 ołtarze, słynne organy zbudowane w II połowie XVIII wieku oraz wiele dzieł sztuki sakralnej w stylu renesansowym, barokowym, rokokowym i klasycystycznym o wysokim poziomie artystycznym. Później raczymy się spacerem po pięknym ogrodzie botanicznym z mnóstwem drzew i kwiatów. Wchodzimy do palmiarni. Tutaj spotykamy mamutowca olbrzymiego, metasekwoję chińską, orzech szary i wiele innych roślin niespotykanych w naszym klimacie. Potem jedziemy do Sopotu, spacerujemy po molo, odwiedzamy sklepiki z pamiątkami, by naszym bliskim przywieźć jakąś pamiątkę. Po kolacji ( jest cieplutko) mamy jeszcze czas aby bosymi stopami brodzić po morzu. Potem spotykamy się przed domem, śpiewamy znane piosenki posiłkując się śpiewnikiem przygotowanym przez Andrzeja, opowiadamy dowcipy.
Czwarty dzień to krótka wyprawa do Żarnowca. Tam powstać miała w latach 1982-1990 elektrownia jądrowa, jednak na skutek wybuchu w Czarnobylu takiej elektrowni, zaprzestano tej budowy. Najpierw jednak zwiedzamy żarnowiecki klasztor, którego początki sięgają roku 1240. Obecnie w tym klasztorze przebywają Mniszki Benedyktynki. Od 1996 roku poświęcona została, zaadoptowana ze strychu, kaplica, która umożliwia gościom uczestnictwo w modlitwach mniszek. I my dostąpiliśmy tego zaszczytu. Jedna z sióstr otwiera nam skarbiec. Są w nim stare księgi, szaty liturgiczne, meble, kielichy i inne zabytki sakralne. Jedziemy na teren elektrowni, wprawdzie nie jądrowej, tylko wodnej. Nasz przewodnik Andrzej opowiada nam o działaniu takiej elektrowni. Wprawdzie mieliśmy po jeziorze żarnowieckim płynąć łodzią, ale zbyt duże fale uniemożliwiły nam to. Wdrapujemy się, niektórzy wjeżdżają windą, na wieżę widokową. Wieje tu strasznie, ale widok, jaki rozpościera się z niej, jest tego wart. Na placu pod wieżą widokową stoją trzy dinozaury i wielka szachownica. Wieczorem o godz. 19.00 mamy ognisko. Roznosi się przyjemne ciepło, zapach przypiekanych kiełbasek i śpiew. I tylko koty gospodarzy siedzą rzędem i czekają cierpliwie na jakieś smaczne kąski.
Piąty dzień to wyprawa na Hel. Jesteśmy na miejscu przed godziną 11.00. Zdążymy więc do fokarium na karmienie. Fok jest kilka, każda ma swoje imię. Reaguje na nie, płynie za wyrzuconą piłką czy kółkiem i przypływa z nim do brzegu. W nagrodę otrzymuje smaczną rybkę. Karmienie wraz z pokazem umiejętności fok trwa kilka minut. Potem udajemy się do Muzeum Rybołówstwa, spacerujemy po porcie, wstępujemy na smażoną rybkę. We Władysławowie zaczyna wiać, jest chłodniej, spacerujemy po mieście, odwiedzamy Muzeum Motyli i Taras Widokowy. Wieczorem na miejscu idziemy pożegnać się z Bałtykiem.
Ostatni dzień naszego pobytu w Dębkach. Jest 25 maj. Jeszcze rano szybki wypad nad morze. Trzy mewy usiadły na konarze wystającym z morza. Mewy to ptaki morza, ale tutaj widzimy je po raz pierwszy. Ładujemy bagaże, żegnamy się mile z gospodarzami, dokonujemy wpisu w księdze pamiątkowej ośrodka, wsiadamy do autobusu i w drogę. Zatrzymujemy się w Gdańsku. Idziemy starym miastem, podziwiamy kolorowe kamieniczki, fontannę Neptuna, spacerujemy brzegiem Motławy. W stołówce studenckiej jemy smaczny obiad. Jeszcze tylko dwa krótkie postoje po drodze. W Gostyniu jesteśmy jesteśmy o 21.00.
Przez te kilka dni narobiliśmy mnóstwo zdjęć, będzie co oglądać i wspominać. Piękna wycieczka, ale czy wszyscy zadowoleni? Ja myślę, że tak, chociaż może się mylę…

tekst Aleksandra Biderman

zdjęcia Aleksandra Biderman i Andrzej Czabajski