W wyprawie trwającej od 18 – 23 maja 2012 roku uczestniczyło czterdzieści czworo studentów GUTW oraz kierowca pan Krzysztof Doliński. Kierownikiem owej eskapady, pomysłodawcą, organizatorem, opiekunem i przewodnikiem, a przede wszystkim dobrym duchem był Andrzej Czabajski.
Główną bazę założyliśmy w pensjonacie „Malwa” Państwa Maciejewskich w Świeradowie. Stąd rozpoczynaliśmy nasze wycieczki, tu wracaliśmy na posiłki i nocleg, tu spędzaliśmy wolny czas.
Pobyt obfitował w liczne atrakcje. Przekonaliśmy się o trafności słów poety, który w swoim utworze tak zachęcał do wypraw górskich:
W góry! w góry, miły bracie!/ Tam swoboda czeka na cię./ (…)/
Tutaj silniej świat oddycha,/ Tu się szczerzej człek uśmiecha,/ Gdy się wiosną śmieją góry. (Wincenty Pol – Pieśń o Ziemi Naszej)
Ale nie tylko wędrówki po górskich szlakach wypełniały nam czas. Odwiedziliśmy wiele ciekawych miejsc, poznaliśmy wspaniałe zabytki, skarby kultury narodowej.
W telegraficznym skrócie program naszej wycieczki obejmował: opactwo cystersów w Lubiążu, Zamek Czocha w Suchej, Jezioro Leśniańskie, Lubomierz – kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny i Muzeum Kargula i Pawlaka, opactwo cystersów w Krzeszowie, Zamek w Bolkowie, wędrówki w Świeradowie i Szklarskiej Porębie.
A oto diariusz naszej podróży (dla cierpliwych i bardziej wytrwałych czytelników).
Dzień pierwszy.
Punktualnie o godz. 8.00 wyruszamy autokarem z dworca PKS. Ranek jest słoneczny, choć nieco chłodny. Po ok. 2 godzinach jazdy docieramy do Lubiąża. Za chwilę wejdziemy na teren cysterskiego zespołu klasztornego. To największe opactwo cysterskie na świecie, zwane arcydziełem śląskiego baroku. Kompleks ma powierzchnię dwa i pół razy większą od zamku na Wawelu i posiada ponad 600 okien. Podziwiamy najdłuższą w Europie fasadę barokową wynoszącą 223 metry. Wchodzimy z przewodnikiem do wnętrza, wysłuchujemy opowieści o historii obiektu, który powstał w 1150 r. Wielokrotnie był niszczony, by odzyskać świetność w XVII w. Tu tworzył czołowy malarz barokowy Śląska Michał Willmann, autor licznych obrazów i fresków. Jego fresk Apoteoza Bohatera Cnót oglądamy na sklepieniu w refektarzu letnim, tu też podziwiamy polichromie i freski Antona Schefflera. W głównej sali reprezentacyjnej pałacu – Sali Książęcej z zadartymi do góry głowami spoglądamy na plafon Christiana Bentuma, zachwycamy się rzeźbami Franza Mangoldta. Ta imponująca dwupoziomowa sala o powierzchni ponad 400 m² i wysokości 13,4 m była zdewastowana podczas II wojny światowej. Po roku 1989 odrestaurowana stała się miejscem wybranych koncertów corocznego Międzynarodowego Festiwalu Vratislavia Cantans. Odznacza się doskonałą akustyką.
Wielkie wrażenie robi surowe wnętrze kościoła pw. Najświętszej Marii Panny.
Po zwiedzeniu obiektu posilamy się żurkiem w pobliskiej Karczmie Cysterskiej i ruszamy w drogę. Do Świeradowa przybywamy przed godziną 16.00. Po zakwaterowaniu schodzimy do jadalni na posiłek. Jest smaczny i obfity i tak było przez cały pobyt.
Jeszcze tego samego dnia indywidualnie udajemy się na rekonesans po uzdrowisku.
Dzień drugi.
Od rana słonecznie. Po śniadaniu spacer do dolnej stacji Kolei Gondolowej. To najnowocześniejsza w Polsce kolej gondolowa. W ciagu 8 minut wjeżdżamy prawie na Stóg Izerski. W czasie jazdy i po dojechaniu do górnej stacji podziwiamy wspaniałą panoramę Świeradowa-Zdroju, dolinę Kwisy, Grzbiet Kamienicki i zachodnią część Karkonoszy. Wspinamy się oczywiście na sam szczyt. Schodząc zatrzymujemy się przy schronisku wybudowanym w 1924r. Część grupy zjeżdża na dół koleją, a inni postanawiają zejść szlakiem. Spacer jest bardzo przyjemny, okazuje się, że nie brakuje nam kondycji. Po powrocie jest czas na relaks. Potem obiadokolacja, a po niej spotykamy się na ławkach przed pensjonatem i uczymy się hymnu GUTW, a właściwie zapoznajemy się z czterema propozycjami, by spośród nich dokonać wyboru.
Dzień trzeci.
Nadal słonecznie i coraz cieplej. Niedzielne przedpołudnie każdy organizuje sobie samodzielnie. O godz. 12.00 wyruszamy na spacer po Świeradowie. Wspinamy się ul. Bronka Czecha, mijamy Rezydencję Marzenie, dochodzimy do Parku Zdrojowego. Przed nami Dom Zdrojowy z 46 metrową wieżą z zegarem. Wchodzimy do hali spacerowej o długości 80 m. Wykonana jest z drewna modrzewiowego. Przy wejścu głównym znajduje się źródło wody pitnej – obecnie nieczynne, ale wody źródlanej można się napić w kiosku obok. Hala jest ozdobiona roślinną polichromią i witrażami. Opuszczamy Park Zdrojowy i szlakiem niebieskim udajemy się do DW Czeszka i Slowaczka, a następnie schodząc w dół w przeciwnym kierunku docieramy do restauracji Biały Kamień. Wracając mijamy Zaklad Borowinowy.
To nie koniec wrażeń. Wieczorem odbywa się głosowanie na hymn naszego UTW. Wygrywa propozycja Tadeusza Wujka do melodii „Choć burza huczy wokół nas…”
Dzień czwarty.
Zjadamy śniadanie nieco wcześniej. Wyjeżdżamy na wycieczkę. Czeka nas moc atrakcji. Najpierw zwiedzamy zaporę retencyjną na Jeziorze Leśniańskim, które powstało w wyniku przegrodzenia rzeki Kwisy. Wokół jeziora usytuowały się ośrodki wypoczynkowe, pola namiotowe, wypożyczalnie sprzętu pływającego.
Kolejny punkt wycieczki to zamek Czocha. Powstał jako warownia graniczna w latach 1241–1247 z rozkazu króla czeskiego Wacława. Przechodził burzliwe i zmienne koleje losu. W latach II wojny w zamku mieściła się szkoła szyfrantów Abwehry Po II wojnie światowej zamek był wielokrotnie okradany, zarówno przez Rosjan jak i rodzimych szabrowników z mebli i wyposażenia. Malownicze zabudowania zamku były tłem filmów np. Gdzie jest generał?, Wiedźmin oraz seriali np. Tajemnica twierdzy szyfrów.
Bryła zamku wygląda bardzo malowniczo i robi wielkie wrażenie. Wejście główne prowadzi przez bramę z wczesnobarokowym portalem zdobionym kartuszami herbowymi oraz rzeźbą z wizerunkiem szermierza, a nad całością góruje masywna, okrągła wieża nakryta renesansowym hełmem. Podziwiamy międzymurze z potężną basteją, chodniki straży, z których spoglądamy na wewnętrzny dziedziniec ze studnią niewiernych żon. Jeszcze większe wrażenie robi wnętrze zamku, w którym zwiedzamy Komnatę Książęcą z baldachimowym łożem. Przed wejściem do niej przeglądamy się w wielkim kryształowym lustrze. Dalej przechodzimy przez łazienkę, Salę Rycerską, Salę Marmurową z pięknym kominkiem, z którym jest związana legenda o płaczącym dziecku, Bibliotekę, do której można się dostać tajemnym przejściem przemyślnie ukrytym wśród regałów. Zanim opuścimy ten ciekawy obiekt, kupujemy drobne pamiątki i oczywiście robimy wspólne zdjęcie.
Jedziemy do Lubomierza, który wszystkim kojarzy się z filmami Sami swoi, Nie ma mocnych. Ale zanim odwiedzimy Muzeum Kargula i Pawlaka, poznamy barokowy Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny i św. Maternusa, który ze swoją strzelistą fasadą góruje nad miastem. Wnętrze kościoła budzi nasz zachwyt. Ozdobiony jest licznymi freskami. Najokazalsze pokrywają podzielone na trzy części sklepienie nawy głównej. Widnieją na nim sceny „Przemienienie na górze Tabor”, „Wniebowstąpienie” i „Chwała Niebieska Chrystusa”. Ołtarz główny tworzy wysoka płaskorzeźba przedstawiająca scenę Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Ponadto na ołtarzu umieszczone zostały dwa szklane relikwiarze zawierające szkielety męczenników: Benignusa i Viktoriusa. Z prezbiterium istnieje bezpośrednie przejście do gotyckiej części kościoła, na którą składają się zakrystia i krużganki. Ponadto poza ołtarzem głównym znajduje się rokokowa kaplica Zesłania Ducha Świętego. Model lubomierskiego kościoła można oglądać w parku miniatur w Kowarach. Jak dowiedzieliśmy się od miejscowego przewodnika, w kościele zmieści się 7000 osób, w tym 3000 w ławkach.
Teraz czas przejść do Muzeum Kargula i Pawlaka. Powstało w 1995 roku i mieści się przy głównej ulicy w XVI-wiecznym budynku, dawnym Domu Płócienników. Już przed wejściem witają nas figury tych sympatycznych bohaterów, z którymi robimy sobie pamiątkowe zdjęcia. Muzeum zajmuje kilka pomieszczeń na parterze. Można tutaj obejrzeć eksponaty, które brały udział w nagraniu filmu. Są to między innymi: płot dzielący domy Kargulów i Pawlaków, obraz św. Antoniego rozpoczynający scenę targu (pierwszy rekwizyt), karabin, z którego „zamek wylata”, granat do świątecznego ubrania czy wreszcie ziemia z Krużewnik.
W bezpośrednim sąsiedztwie Muzeum , w tzw. Zaułku Filmowym oglądamy kolekcję tablic upamiętniających pobyty w Lubomierzu sławnych aktorów. Ich wizyty najczęściej były związane z organizowanym tutaj od 1997 roku Festiwalem Filmów Komediowych.
Opuszczamy spokojne, nieco senne miasteczko. Wracamy do Świeradowa. Choć dzień był pełen wrażeń, mamy jeszcze siły i ochotę, aby wspólnie pośpiewać.
Dzień piąty.
Wyjeżdżamy do Szklarskiej Poręby. Przebywamy szlak do wodospadu Szklarki i wodospadu Kamieńczyka. Wielu z nas było już tu wcześniej, ale zawsze jest to wielka przyjemność. Mamy też czas na spacer po uzdrowisku, zjedzenie lodów i wypicie kawy. Szklarsla Poręba to zimowa stolica radiowej Trójki. W 1999 radio otrzymuje od Szklarskiej Poręby swój skwerek – SKWEREK RADIOWEJ TRÓJKI, a na nim ALEJĘ TRÓJKOWYCH GWIAZD, w której zamiast odcisków dłoni czy stóp dziennikarze Radiowej Trójki prezentują odcisk swojego „narzędzia pracy” tj. odcisk ust. Tylko w Szklarskiej Porębie można zobaczyć usta m.in. Artura Andrusa, Wojciecha Manna, Marka Niedźwieckiego, Moniki Olejnik, Kuby Strzyczkowskiego oraz wielu innych.
W drodze powrotnej zatrzymujemy się przy Zakręcie Śmierci. Tego dnia przejeżdżaliśmy tędy 5 razy. Teraz po raz ostatni spoglądamy na panoramę Sudetów.
Dzień szósty.
Z żalem opuszczamy gościnny pensjonat „Malwa”. Zaraz po śniadaniu wyruszamy w drogę do domu. Ale to nie koniec zwiedzania. Można powiedzieć, że największa atrakcja przed nami.
Najpierw zatrzymujemy się w Krzeszowie. Istniejące tam opactwo cystersów to jeden z najważniejszych zabytków Dolnego Śląska. Początki opactwa sięgają roku 1242, kiedy to Anna Przemyślidka, wdowa po Henryku II Pobożnym, sprowadziła benedyktynów do Krzeszowa. Najbardziej znanym obiektem zespołu jest Bazylika Wniebowzięcia NMP. Zbudowany w XVIII wieku kościół należy do najpiękniejszych świątyń barokowych Dolnego Śląska. Wnętrze bazyliki urządzone jest w stylu rokoko. Z zachwytem oglądamy freski na sklepieniu kościoła, ambonę, organy z bogatym wystrojem rzeźbiarskim, pełne przepychu stalle. Artystycznym uwieńczeniem bazyliki jest wielki ołtarz z obrazem przedstawiającym Wniebowzięcie Matki Bożej. Znajdująca się w ołtarzu głównym ikona Matki Bożej Łaskawej datowana jest na połowę XIII wieku. Ze światynią Matki Bożej Łaskawej łączy się Mauzoleum Piastów z zachowanymi do dziś gotyckimi sarkofagami książąt świdnicko-jaworskich Bolka I i Bolka II.
W bezpośrednim sąsiedztwie kościoła klasztornego znajduje się drugi z krzeszowskich kościołów, noszący wezwanie św. Józefa, wzniesiony w latach 1690-1696. Michał Willmann, najwybitniejszy malarz epoki baroku na Śląsku, ozdobił ściany i sklepienie kościoła cyklem 50 fresków.
W koncepcji fresków na sklepieniu naśladował Michała Anioła. W kaplicach przedstawił siedem smutkow i radości św. Józefa. Malowidła w kościele pełniły funkcję ilustrowanej biblii dla ubogich.

Kończymy zwiedzanie. Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie z bazyliką w tle i ruszamy w drogę. Powinniśmy jechać do Jaworu, gdzie mamy zamówiony obiad, ale koniecznie chcemy zobaczyć Zamek w Bolkowie, który został założony przez księcia legnickiego Bolesława II Rogatkę zwanego Łysym, później rozbudowany przez jego syna Bolka I Surowego. Mury zamku wyglądają imponująco. W dobrym stanie do czasów obecnych zachowała się wieża i renesansowy dom kobiet. W ogólnym zarysie przetrwał też układ murów obronnych. Wspinamy się na wieżę, z jej wysokości oglądamy panoramę okolicy. W dwóch niewielkich pomieszczeniach budynku renesansowego utworzono ekspozycję, w ramach której znalazły się m.in. zgrabne rekonstrukcje zamków dolnośląskich, stare ryciny i widokówki, skromna kolekcja dawnego uzbrojenia oraz potężne drzewo genealogiczne Piastów. Jesteśmy usatysfakcjonowani tym, co zobaczyliśmy. Program wycieczki został zrealizowany w pełni.

Zjadamy obiad w restauracji Ratuszowa w Jaworze. Wyjeżdżamy. Po drodze krótki postój w Wąsoszu na wypicie kawy. Do Gostynia przyjeżdżamy ok. godz. 18. 30.

Najlepszy opis nie odda tego, co oczy widziały. Wróciliśmy pełni wrażeń, wypoczęci, wzbogaceni w wiedzę. Wiele sytuacji i obrazów uwieczniliśmy na zdjęciach. Nabraliśmy ochoty do następnych wycieczek.

Relacja  Halina Spichał, zdjęcia Halina i Gerard Spichałowie i Krystyna Koń