Trwa listopad – kojarzony z jesienną szarością i mgłą. Dnia czternastego, rano też było sporo mgły ale 17-osobowa grupa spotkała się w wyznaczonym miejscu i czasie. Przewodnicy zaproponowali spacer do lasu, na miejsce gdzie w ubiegłym roku zachwycaliśmy się urokiem dzieżki pomarańczowej. Pospolity grzyb, a czarujący swym urokiem, łatwy do rozpoznania z powodu jaskrawego koloru. Nam nie udało się tego miejsca odnaleźć pomimo krążenia po lesie. W zamian znaleźliśmy kilkanaście młodziutkich kani. Prym w odnajdywaniu wiodły Ola i Lucyna. Brodzenie po dywanie żółtych i brązowych liści sprawiało nam dużą frajdę, do tego żywiczny, wyraźnie odczuwalny zapach lasu. Maszerując po ścieżkach, podszyciu leśnym napotykaliśmy gęste zarośla, żółte paprocie, pnie drzew obrośnięte puszystym mchem. Weszliśmy na Babią Górę by z wysoka zobaczyć młode zagajniki. Niektórzy widzieli przebiegające sarenki i ślady po obecności dzików. Przechodziliśmy obok ZWiK, mijaliśmy także miejsca ze śladami po zbiornikach na benzynę, pozostałości z czasów wojny.
W czasie odpoczynku na słonecznej już polanie była „chwila” poezji. Czytaliśmy wiersze Tadeusza pt. „Jesienne rykowiska”, „Dlaczego jesienią”, mówiące o prawach przyrody, a także utwór Ireny Zborowskiej „Madonna Domowa”, ze zbioru „Ogrodowe fantazje”.
Wychodząc z lasu po przejściu 8 kilometrów kilka osób poszło do domu, a szczęśliwa 13-tka zakończyła spotkanie w Cukropolu. Tam Ola zaciekawiła nas przedrukiem z gazety przedwojennej, wydanej 11.11.1922r. na okazję obecnie obchodzonej 94. Rocznicy Odzyskania Niepodległości przez Polskę. Zwróciła naszą uwagę na dawny styl przekazywanych wówczas informacji tak odmienny od dzisiejszego. Artykuły traktowały o polskiej aktorce Poli Negri oraz głośnej sprawie Gorgonowej.
Listopad wcale nie musi kojarzyć się nam z szarością. Wiele zależy od nas samych i naszych pomysłów na jesienne dni.
Tekst Maria RatajczakZdjęcia: Aleksandra Biderman, Halina Spichał