28 listopada, środa, godz. 10.00. Szczęśliwa 13-tka żądna spaceru. Ponieważ pogoda jeszcze nam dopisuje, idziemy w las. Dwa tygodnie temu szukaliśmy dzieżki pomarańczowej, prześlicznej kolonii grzybów, które udało nam się spotkać w ubiegłym roku. Na ostatniej wyprawie nie udało się nam ich odszukać, dziś jesteśmy przekonani, że tym razem osiągniemy cel. Wyruszamy spod biura ulicą Polną. Następnie skręcamy w las i idziemy pod Babią Górę. Stamtąd już tylko dwa kroki dzielą nas od ujrzenia pięknych grzybków. Tymczasem… idziemy, idziemy, idziemy. Pod nogami mokro, powietrze cudownie rześkie, zbieramy kanie (ostatnie już chyba w tym roku), robimy kolejne kilometry. Idziemy ścieżkami, ścieżynkami, dróżkami, niektórymi pewnie po raz pierwszy. Wszystko jest tak bliskie, znajome, już, już i … niestety, to nie tu. Janka jako zwiadowca rusza pod niewielką górkę i też powraca z niczym. Mała przerwa. Halina odczytuje z „Wysokich obcasów” co powinniśmy jeść, aby być zdrowym. Wśród zdrowych pokarmów są m. in. kasze i znajome nam grzyby shitake. Mamy po raz pierwszy w naszym gronie nową osobę – Wiolettę. Wioletta mieszka od niespełna miesiąca w Gostyniu, przyszła tutaj „za mężem”. Opowiada nam o sobie, kolejach życiowych i marzeniach. Potem przychodzi czas na odśpiewanie naszego hymnu. Wychodzi już całkiem nieźle. Lucyna i Marysia częstują cukierkami. Z nowym zapałem ruszamy dalej. Wychodzimy na drogę wiodącą do Goli. Przechodzimy przez ulicę i ścieżką rowerową mijając po drodze makietę gostyńskiej krówki docieramy do Gostynia. Schodzimy po schodach do podziemnego przejścia, stamtąd przez park do „Baru u Franka”. Zamawiamy sobie kawę, herbatę świeżutkie gofry, podsumowujemy wyprawę.
Zapraszamy wszystkich na następną.
Tekst Aleksandra BidermanZdjęcia Aleksandra Biderman, Halina Spichał