Środa, 12 lutego 2014 r. Zima, a wygląda na przedwiośnie. Ładna, słoneczna pogoda. W takim dniu 11 osobową grupą wyszliśmy od biura Zarządu na długi spacer.
Po drodze wstąpiliśmy do Biblioteki Publicznej. Tam przyłączyliśmy się do grupy dzieci szkolnych, które Pani Halina Radoła oprowadzała po wystawie pt. „Esperanto moja pasja”. Była to wystawa autorska Pani Haliny. Autorka wyjaśniła znaczenie słowa esperanto i przedstawiła Zamenhofa jako inicjatora tego języka. Ludwik Zamenhof dorastał w Białymstoku, gdzie mieszkali ludzie różnych narodowości: Polacy, Rosjanie, Żydzi, Niemcy, Litwini. Wcześnie zauważył, że źródłem nieporozumień był brak wspólnego języka. Rozpoczął eksperymenty stworzenia języka międzynarodowego, aż zaczął osiągać rezultaty. W roku 1878 uczcił z kolegami stworzenie pierwszej bazy językowej. W tym to języku były wyeksponowane na wystawie m.in. poezja Tuwima, kartki pocztowe, widokówki z różnych krajów, czasopisma i broszurki. Prowadząca pokazała zaproszenia na Kongres Ekumeniczny, który się odbył we Wrocławiu. Było to spotkanie przedstawicieli różnych religii. Pani Halina Radoła zaczęła uczyć się tego języka w 1989 roku. Po dwóch latach zaczęła brać udział w kongresach, na których spotyka się z osobami z 24 krajów. Rozmawia w tym języku, wymienia się adresami. Dodatkową korzyścią jest to, że w czasie wycieczek za granicę ma zapewnione zakwaterowanie, które organizują zaprzyjaźnione osoby.
Po tej wizycie udaliśmy się w kierunku Osiedla Słonecznego, dalej ul. Górną, aż do Spółdzielni Mleczarskiej. Weszliśmy do znajdującej się obok restauracji na kawę. Zaproponowano nam osobną salę, gdzie w spokoju mogliśmy rozmawiać. Tam, nawiązując do zbliżającego się dnia Walentynek, Ola opowiedziała gdzie i od kiedy obchodzone są zwyczaje związane z tym świętem. Do Polski trafiły w latach dziewięćdziesiątych XX w. Święto to konkuruje z rodzimym świętem słowiańskim zwanym Sobótką, 21-22 czerwca. Przygotowała też tekst na tę okazję pt. „Zakochani są ładniejsi”, który przeczytała Jadzia. Podpowiadał on, że warto żyć chwilą, pamiętać, że życie jest jedno i zawsze niesie nowe doświadczenia. Być otwartym na zmiany ale nigdy nie porzucać swoich wartości. Maria przeczytała także złote myśli traktujące o przyjaźni. Po dyskusji i żartach ruszyliśmy w dalszą drogę.
Szliśmy w kierunku zachodnim przez Brzezie Huby, osady może starszej niż Gostyń. Dotarliśmy do figury Matki Boskiej z Dzieciątkiem, która stała tam już przed wojną. Podczas zawieruchy, gdy we wsi osiedlili się Niemcy, kazali rozebrać figurę i tak przez długie lata stał tylko fundament. Po nawałnicy, która przeszła kilka lat temu przez wieś, niszcząc wiele zabudowań, zrodził się pomysł odbudowy kapliczki dziękując Matce Bożej, że nikt nie zginął w tak szalejącej nawałnicy. Dzięki Kołu Gospodyń Wiejskich zebrano pieniądze, zakupiono figurę i postawiono postument z piaskowca. Tę historię przekazała nam, jak zawsze, przygotowana Ola.
Maszerowaliśmy dalej poboczem do końca wsi. Przy rozstaju dróg, stał stary krzyż drewniany z rzeźbą Jezusa Ukrzyżowanego oraz narzędziami zbrodni. Stamtąd szliśmy w kierunku wschodnim zdążając do Gostynia. Drogę urozmaicał nam wesoły świergot ptaków. Zatrzymaliśmy się dopiero przy Szkole Muzycznej. Stojąc w grupie Ola przedstawiła nam plan dalszych spotkań. Razem z Marią odczytała na krokomierzu długość przebytej trasy. Licznik wskazywał 10 km i 300 m. Tam też pożegnaliśmy się.
Ten bardzo długi spacer, oprócz radości z pokonywania trudu, odpowiedniego dotlenienia, pozwolił nam poznać najbliższe otoczenie i jego historię, bowiem wielu z nas szło tą drogą po raz pierwszy.
Napisała Maria Ratajczak
Zdjęcia Aleksandra Biderman