Po mniej więcej 2 godzinach jazdy zbliżamy się do Byczyny. Nasza przewodniczka Ewa przekazuje kilka informacji o tej miejscowości. Nazwa miasta wywodzi się od staropolskiego wyrazu byczyna, którym określano miejsce hodowli lub wypasu byków. Oznaczała ona również w staropolszczyźnie mięso z byka. Historia Byczyny sięga zamierzchłych czasów. Była ważnym grodem już we wczesnym średniowieczu. Dokładna data nadania jej praw miejskich nie jest znana. Przyjmuje się, że Byczyna została lokowana na prawie zachodnim przed 1268r. Jest to miasto zabytkowe, otoczone, niemal w całości zachowanymi, ceglanymi murami miejskimi, dzięki którym nazywane jest czasem „opolskim Carcassonne” na cześć słynnego grodu we Francji. Miasto zachowało wiele ze swego pierwotnego wyglądu. Przejeżdżamy przez miasto, ale w drodze powrotnej zatrzymamy się tu na posiłek.
Około godz. 10.00 dojeżdżamy do Tarnowskich Gór. Historia miasta jest bardzo związana z wydobyciem rud srebra, ołowiu i cynku. Nazwa pochodzi od wsi wchłoniętej przez miasto, której nazwa wywodzi się od tarniny – Tarnowice (obecnie dzielnica – Stare Tarnowice) oraz słowa gory, co w po staropolsku oznaczało kopalnie. Na początku XX w. wyczerpały się zasoby rud i zakończyło się wydobycie kruszcu.
Na razie jednak nie zatrzymujemy się w tej górniczej miejscowości, lecz podążamy do pobliskich Piekar Śląskich. W programie mamy wejście na kopiec Wyzwolenia widoczny z dużej odległości. Nic dziwnego, skoro wznosi się ponad otoczenie – jego wysokość od podstawy wynosi 20 m. Kopiec usypany został w latach 1932 – 1937 dla uczczenia 250. rocznicy przemarszu husarii polskiej króla Jana III Sobieskiego pod Wiedeń oraz 15. rocznicy przyłączenia wschodniej części Górnego Śląska do Polski. Przewodniczka Ewa informuje, że pod kopiec napływali liczni budowniczowie z całej Polski. Byli tu także m.in. Wojciech Korfanty, Gustaw Morcinek i Pola Gojawiczyńska.
Wchodzimy na kopiec mimo porywistego wiatru. Warto było, gdyż z góry roztaczał się piękny widok na panoramę miasta, nad którym dominowały wieże Bazyliki Najświętszej Marii Panny i św. Bartłomieja. Oczywiście, robimy wiele pamiątkowych zdjęć i niemal zbiegamy z kopca do autobusu, pchani podmuchami wiatru.
Naszym celem jest wspomniana Bazylika, wizytówka Piekar Śląskich. Wznoszono ją w latach 1841-1846 z inicjatywy księdza Jana Nepomucena Ficka, konsekrowano w roku 1849. Znajduje się tu obraz Matki Boskiej Sprawiedliwości i Miłości Społecznej, do którego co roku pielgrzymuje kilkaset tysięcy pątników. Matka Boska Piekarska jest patronką ludzi pracy na terenach wschodniego Górnego Śląska. Czekając na przewodnika, spacerujemy wokół świątyni i przyglądamy się jej architekturze. To kościół neoromański. Wzdłuż muru kościelnego na kamiennych cokołach umieszczono wykute w kamieniu figury 12 Apostołów. Wokół świątyni według projektu Daniela Groetschla znajdują się cztery kaplice oraz Rajski Plac z piątą kaplicą św. Rafała, w której znajduje się ołtarz z pierwotnego kościoła św. Bartłomieja. Wraz z miejscowym przewodnikiem wchodzimy do dość mrocznego wnętrza. Słuchamy opowieści o historii tego miejsca. Znana z XII-wiecznych dokumentów historycznych osada Piekary od 1303 roku posiadała niewielki drewniany kościółek pod wezwaniem św. Bartłomieja Apostoła w stylu romańskim W bocznym ołtarzu mieścił się wizerunek Maryi Panny nieznanego autora i fundatora. Momentem przełomowym dla dalszych dziejów tego miejsca stało się przybycie tu 20 sierpnia 1683 roku króla Jana III Sobieskiego, który zmierzając pod Wiedeń (gdzie stoczył zwycięską bitwę z wojskami wezyra Kara Mustafy), pragnął pomodlić się w piekarskim kościele. Wysłuchał mszy i właśnie przed obrazem Matki Bożej prosił o zwycięstwo. Rosnący kult maryjny pociągał za sobą takie ożywienie ruchu pątniczego w XIX wieku, że drewniany kościółek okazał się zbyt ciasny. W 1826 roku proboszczem został ks. Jan Alojzy Ficek, który postanowił wybudować nową, większą, murowaną świątynię. Budowali ją miejscowi ludzie, którzy także zbierali pieniądze na ten cel. Namalowany pod koniec XVII wieku obraz początkowo pełnił rolę kopii, po wywiezieniu oryginału, sam zajął z czasem jego miejsce i zasłynął licznymi łaskami. Właściwy obraz znajduje się jednak w Opolu.
Po wyjściu z kościoła udajemy się na miejsce zwane Kalwarią Piekarską, która mieści się na wzgórzu Cerkwica. Została wzniesiona w drugiej połowie XIX wieku. Znajduje się tu kompleks 14 kaplic Drogi Krzyżowej oraz 15 kaplic różańcowych. Jedną z kaplic Kalwarii Piekarskiej jest Pałac Heroda. Na szczycie stoi zbudowany w stylu neogotyckim kościół pod wezwaniem Zmartwychwstania Pańskiego, natomiast u podnóża wzgórza wzniesiono pomnik papieża Jana Pawła II. Szkoda, że pogoda nie zachęcała do dłuższego spaceru po tym malowniczym terenie.
Przed nami kolejna atrakcja – zwiedzanie Muzeum Chleba w Radzionkowie. Autokar krąży po wąskich uliczkach miejscowości, pnie się w górę, to znów zjeżdża stromą dróżką. Docieramy na miejsce. Zanim powita nas twórca tego jedynego w Polsce i w krajach Europy Wschodniej muzeum poświęconego piekarstwu i ciastkarstwu (porównywalnego jedynie z podobnymi placówkami w Niemczech, Szwajcarii i Francji), rozglądamy się po obiekcie. Zdumiewa nas ilość zgromadzonych przedmiotów, których przeznaczenie czasem trudno jest odgadnąć. Zbiory obejmują kilka tysięcy eksponatów w postaci maszyn i urządzeń, pocztówek, zdjęć, obrazów, grafik, publikacji czy książek. Twórcę Muzeum Chleba Piotra Mankiewicza zaliczyć należy do niezwykłych pasjonatów kolekcjonerstwa. Jak zawsze wszystko zaczęło się od niewinnego „zbieractwa” i kupowania eksponatów na targach starości, ale gdy zbiory zaczęły zajmować coraz większą przestrzeń, przyszła myśl o stworzeniu muzeum. Muzeum Chleba w Radzionkowie otwarto w 2000 roku. Jak mówi Piotr Mankiewicz, celem działalności muzeum jest przede wszystkim nauka szacunku dla chleba powszedniego, bo za tym idzie szacunek dla innych tradycyjnych wartości. Gospodarz ze swadą opowiada o zgromadzonych przedmiotach, a my próbujemy odgadywać ich przeznaczenie. Wielu z nas po raz pierwszy ma okazję zobaczyć, jak wygląda i jak brzmi szałamaja. Swoją gawędę okrasza pan Piotr licznymi przysłowiami o chlebie. Szkoda, że nie było nam dane uczestniczyć w procesie wypieku chleba.
Wracamy do Tarnowskich Gór. Zwiedzamy Zabytkową Kopalnię Srebra, która od 2004 r. jest pomnikiem historii. Na głębokości 40 m powstał szlak turystyczny o długości 1740 m i kształcie trójkąta, łączący trzy szyby: „Anioł”, „Żmija” i „Szczęść Boże”. Windą zjeżdżamy na dół. Przedtem zakładamy kaski, które okażą się potrzebne w niskim chodniku. Podziemna trasa turystyczna została udźwiękowiona w autentyczne odgłosy ciężkiej pracy gwarków, efekty zawału kopalnianego, jadących wózków i robót strzałowych. Blisko 300 metrowy fragment trasy trzeba pokonać łodzią. W podziemiach panuje specyficzny mikroklimat o stałej temperaturze 10ºC.
Drugi obiekt zabytkowy to Sztolnia Czarnego Pstrąga – 600-metrowy fragment najdłuższej w rejonie Tarnowskich Gór sztolni odwadniającej. Trasa turystyczna znajduje się pomiędzy szybami Ewa i Sylwester. Schodzimy krętymi schodami do podziemnej przystani znajdującej się w szybie „Sylwester”. Wsiadamy do łodzi i w tajemniczej scenerii, przy świetle migocących lamp karbidowych przepływamy odcinek 600 m. Obserwujemy niewielkie, tworzące się współcześnie stalaktyty i oryginalne partie chodnika sztolniowego wykutego w skale. Do autokaru wracamy przez park Repty.
Opuszczamy Tarnowskie Góry. Mocno spóźnieni zmierzamy do Byczyny, a raczej do drewnianego grodu nad zalewem Brzózki w Biskupicach, kilka km od miasta, w którym znajduje się m.in. Polsko-Czeskie Centrum Szkolenia Rycerstwa, karczma, zbrojownia oraz odbywają turnieje. W tamtejszej karczmie czeka nas posiłek. Szkoda, że nie możemy rozejrzeć się po otoczeniu, jest już ciemno i bardzo późno.
Wycieczka dobiega końca. Nie obyło się bez „przygód”: a to autokar pojechał niewłaściwą trasą, a to uczestnicy wycieczki pobłądzili w Reptach, wracając na parking ze Sztolni Czarnego Pstrąga. Wszyscy są pełni wrażeń i zmęczeni bardzo długim dniem, dlatego w autokarze panuje senna atmosfera. Do Gostynia docieramy grubo po północy. Jednodniowa wycieczka zakończyła się więc następnego dnia.
Zrelacjonowała i wrażeniami się podzieliła Halina Spichał