Jak Mały Fiat podbił Afrykę, opowiadał Arkady Paweł Fiedler – wnuk Arkadego Fiedlera – na spotkaniu w Bibliotece w Gostyniu 21 kwietnia 2015 r. Czytelnia dla dorosłych z trudem pomieściła przybyłych na spotkanie.
Jak podkreślił bohater spotkania, podróżowanie samochodem jest jego pasją, a „Maluch” towarzyszył mu od dziecka.
Wyruszył z Muzeum Arkadego Fiedlera w Puszczykowie w sierpniu 2014 r. do portu w Gdyni. Afrykańska podróż rozpoczęła się we wrześniu z egipskiego portu Damietta, a zakończyła w połowie grudnia w Kapsztadzie w RPA. W czasie tej trwającej ponad trzy miesiące wyprawy Fiat 126p przejechał 16194 km, spalił 950 l paliwa, odwiedzając po drodze kraje takie jak: Sudan, Etiopia, Kenia, Uganda, Rwanda, Tanzania, Malawi, Zambia, Botswana, Namibia i RPA. Samochód był prawdziwym bohaterem i – nie licząc drobnych usterek w postaci pęknięcia paska klinowego, wymiany 2 łożysk i złapania 2 gum – nie zawiódł. Wszędzie natomiast wzbudzał sensację. Jako pierwszy samochód z Polski przejechał granicę z Egiptu do Sudanu. W Sudanie dzielnie znosił wysokie temperatury sięgające niemal 50ºC. W tym kraju podróżnik zobaczył więcej piramid niż w Egipcie, a nawet nocował wśród nich. Etiopia zaskoczyła go bujną zielonością i wspaniałymi widokami. Drogi były tu lepsze, ale za to bardzo strome podjazdy, z którymi „Maluch” radził sobie całkiem dobrze.
Jednym z najpiękniejszych i najbardziej różnorodnych regionów w Etiopii jest Dolina Omo, gdzie do dziś w trudno dostępnych zakątkach buszu mieszkają ludy, które nigdy nie zetknęły się ze współczesną cywilizacją. Najmniejszą grupą etniczną Etiopii, która zamieszkuje 3 wioski, są Karo. Lud Karo inspiruje się przede wszystkim naturą. Członkowie tego ludu wyróżniają się różnobarwnymi wzorami, którymi przyozdabiają ciała, najczęściej za pomocą kolorowej glinki. Zdobienia u mężczyzn są bogatsze niż u kobiet. Z kolei Hamerowie, którzy żyją tak jak setki lat temu, mają włosy zaplecione w drobniutki warkoczyki . Co tydzień w Turmi, miasteczku Hamerów, odbywa się targ. Zabudowę Turmi stanowią albo okrągłe drewniane chaty, tukule, czasami pokryte wyschniętym krowim łajnem, albo budy z blaszanymi dachami. Jak powiedział nam podróżnik, Turmia niedawno została zelektryfikowana.
W Kenii samochód pana Pawła Fiedlera miał trudne do pokonania drogi, ale tam, gdzie utykały nawet duże samochody ciężarowe, Fiat 126p radził sobie dobrze, utrzymując tempo jazdy 70 km/godz. W Ugandzie podróżnik przekraczał równik. Najbardziej wymagający odcinek wyprawy to jazda przez Ruandę i Tanzanię wzdłuż jeziora Tanganika. Było to 850 km szutru, tarki i kamieni. Utrapieniem były także muchy tse-tse. Niezapomniany widok to „rzeka” hipopotamów. Z daleka wyglądały jak ogromne głazy leżące w wodzie. Przejście graniczne do Zambii nie było w ogóle strzeżone. W Botswanie, w której żyje dużo słoni, nie było ich widać, lecz o ich obecności świadczyły pozostawione przez nie „ślady”. W Namibii jazdę zakłócały kłopoty z rozrusznikiem. Wielokrotnie trzeba było pchać samochód. Jednak wiele części zapasowych okazało się niepotrzebnych. Wyprawa zakończyła się z sukcesem na Przylądku Dobrej Nadziei. Można powiedzieć, że Maluch podbił Afrykę.
Na zakończenie swojej opowieści Arkady Paweł Fiedler zaznaczył, żre frajda podróżowania Maluchem polega na tym, że zapewnia on bezpośredni kontakt z naturą i ułatwia łamanie barier międzyludzkich.
Słuchacze bardzo żywo reagowali w trakcie prelekcji, a po jej zakończeniu zasypali podróżnika mnóstwem pytań. Gościowi podziękowano kwiatkami i drobnym upominkiem.
Relacja Halina Spichał
Zdjęcia Halina Radoła